Quantcast
Channel: Domi Make-up Artist
Viewing all 167 articles
Browse latest View live

Świąteczna Śnieżynka

$
0
0

Witajcie! 


Dziś pokażę Wam efekty pracy przy jednym z moich projektów. Pomimo że zima jakoś nas omija szerokim łukiem, to postanowiłam wykonać swoją wizję śnieżynkowego makijażu. Mam nadzieję, że nie wywołam żadnej śnieżycy. Zapraszam do oglądania! ;) 






fot. Dawid Baranowski 
mod. Karolina Szyderska


Ta sesja była dość eksperymentalna, ale mogliśmy sobie na to pozwolić, bo mieliśmy w ekipie dwóch fotografów - Karolina też robi zdjęcia i w sumie często z nią pracuję. Myślę, że efekty wyszły magiczne. Mam nadzieję, że podzielicie moje zdanie. Jak udało nam się osiągnąć efekt spadającego śniegu pozostanie naszą małą tajemnicą - nie, to nie jest żaden filtr, ani żadna nakładka w programie.


Makijaż wyszedł mi dość mocno błyszczący. Nie mogłam się oprzeć pokusie i totalnie zaszalałam, bo malując, wpadłam w niesamowicie świąteczny nastrój. Powieki obsypałam dość obficie srebrnym brokatem, a na koniec dokleiłam cyrkonie, które stworzyły mi kreskę.


Bardzo dziękuję Dawidowi i Karolinie za tę sesję. Pomogliście mi spełnić jedno ze świątecznych marzeń i tym samym sprawiliście mi mega radochę. Merry Christmas, Merry Christmas... ;)

Plan na jutro: nagrać moją ostatnią w tym roku wizję świątecznego makijażu. Mam nadzieję, że się wyrobię.

Jak Wam się podoba moja srebrna Śnieżynka? ;)


Makijaż: Festive czyli makijaż ze świąteczną brokatową kreską

$
0
0

Witajcie! 


Trochę późno, ale już jest mój kolejny świąteczny makijaż. Znowu błyszcząco, ale w innym wymiarze. Tym razem postawiłam na brokatową dwukolorową kreskę. Niby nic skomplikowanego, ale efekt jest na pewno intrygujący. Zwłaszcza w świetle lampek czy świeczek ten makijaż będzie przepięknie błyszczał i po prostu przyciągał całą uwagę na oczy.






Kosmetyki: 
Twarz: podkład Pierre Rene Skin Balance 20 Champagne, korektor pod oczy Collection 2000 Lasting Perfection 1+3, puder BenNye Translucent Face Powder Fair, bronzer TheBalm Bahama Mama, rozświetlacz TheBalm Mary Lou-Manizer, róż Clarins Blush Prodige 06 Spiced Mocha
Oczy: MUFE Aqua Brow 25, cienie z palety Smashbox Full Exposure, brokatowy żel Kryolan czerwony, bezbarwny żel do brokatu Kryolan, złoty brokat Inglot Body Sparkles 57, maskara Benefit They're Real!, rzęsy połówki Ardell 318
Usta: błyszczyk NYX Butter Gloss Tiramisu


Nie wiem jak Wam, ale połączenie złota i czerwieni kojarzy mi się bardzo świątecznie. Pewnie też już doskonale wiecie, że uwielbiam błyskotki w makijażu, więc w sumie to nie dziwne, że stworzyłam taki a nie inny makijaż. 

Właściwie widziałam wiele makijaży z brokatową kreską i przeważnie odczuwałam jakiś niedosyt. Czegoś mi brakowało albo makijaż wydawał mi się niewyraźny. Jakiś tydzień temu mnie olśniło, że w wielu propozycjach innych makijażystek brakowało mi po prostu ciemnej bazy pod brokatem. Najpierw narysowałam facechart, żeby sprawdzić moją teorię. Mój pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, ale facechart musiał poleżeć i poczekać aż znajdę czas na jego realizację. Ostatecznie w mojej wersji najpierw narysowałam klasyczną kreskę czarnym eyelinerem, a dopiero na nią nałożyłam brokat. Mam wrażenie, że przy takim rozwiązaniu ta kreska nie ginie i makijaż jest wyrazisty.
Dlaczego nie użyłam Duraline z Inglota? 
Ponieważ zależało mi na utrzymaniu brokatowej struktury, a Duraline niestety czasami potrafi ten brokat rozpuścić i wtedy powstałaby mi metaliczna tafla, a tego nie chciałam. Żel do brokatu Kryolanu jest genialnym produktem zarówno gotowe mieszanki jak i w przezroczystej formie. :)

Technika, którą pokazuję w filmiku może być też z powodzeniem zastosowana do makijażu sylwestrowego. Jeśli chcecie to możecie użyć po prostu innego koloru brokatu.

Jak Wam się podoba moja wersja brokatowej kreski? :) 


I na koniec mam dla Was krótkie życzenia...

Kochane, 
Życzę Wam magicznych świąt spędzonych w rodzinnym gronie,
Żeby ten czas upłynął Wam radośnie i szczęśliwie,
Żeby Mikołaj był bogaty i spełnił Wasze kosmetyczne marzenia.
Wesołych Świąt! ;)

Mikołajka

$
0
0

Witajcie! 


Dziś krótko, ale świątecznie. Chciałam Wam pokazać już ostatni w tym roku mój makijaż świąteczny. Wykonałam go na sesji z Iloną do stylizacji Mikołajki. Mamy tu brokatowe czerwone usta i rozświetlone oko z zalotną kreską. Zdecydowanie jest to jeden z tych bardziej artystycznych makijaży, bo do kolacji z brokatem na ustach byłoby dość ciężko zasiąść i cokolwiek zjeść. 
Jeśli jesteście ciekawe co nałożyłam na usta Ilony, to zapraszam dalej. ;)




Na usta nałożyłam brokat w żelu z Kryolanu. Nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje, ale podczas mojej wizyty na Pięknej nie było przezroczystego żelu, to mi zaproponowano właśnie to. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo mogłam ten brokat nałożyć na usta łatwo i szybko i do tego nie opadła mi ani jedna drobinka. 


Strój Mikołajki Ilona wykonała sama i nie wiem jak Wy, ale jestem pełna podziwu. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie strzelający fochy fotograf, który zniknął na miesiąc bez kontaktu i bez zdjęć. W ogóle nie wiedziałam czy ten post powstanie, ale ostatecznie postanowiłam się z Wami podzielić chociaż tym co mam. Dzięki tej współpracy już wiem, że więcej na sesję TFP do nieznanego fotografa nie pójdę i niech to będzie moje główne postanowienie noworoczne. 

Na osłodę tej niemiłej współpracy, to jeszcze zdradzę Wam, że tym makijażem udało mi się wygrać miniaturkę nowej bazy pod makijaż w konkursie Smashbox na makijaż mikołajkowy. Nagroda symboliczna, ale w tych okolicznościach naprawdę sprawiła mi wiele radości. 


Wesołych Świąt! 

Makijaż: Brilliant czyli zielone połyskujące smoky dla brązowych oczu

$
0
0

Witajcie! 


Dziś mam dla Was ostatni już w tym roku makijaż. Jest to moja propozycja makijażu sylwestrowego dla brązowych i piwnych oczu. Użyłam ciemnej zieleni i drobnego niebieskiego brokatu, który pięknie wygląda właśnie na takim zielonym tle. Ta zieleń jest trochę taka nieoczywista, ale nie jestem wielką wielbicielką tego koloru i właśnie w takim odcieniu czuję się najlepiej. 

Zapraszam do oglądania brązowookie i nie tylko, bo zdradzę Wam jak ten makijaż dopasować pod inne kolory tęczówek. 









Kosmetyki: 
Twarz: podkład Pierre Rene Skin Balance 20 Champagne, korektor pod oczy MAC Pro Longwear NC15, puder BenNye Translucent Face Powder Fair, bronzer TheBalm Bahama Mama, rozświetlacz TheBalm Mary Lou-Manizer, róż Bourjois 95 Rose de Jaspe
Oczy: MUFE Aqua Brow 25, baza pod cienie Urban Decay Primer Potion Eden, cienie z palety Smashbox On the Rocks, cienie z palety Urban Decay Naked2, bezbarwny żel do brokatu Kryolan, niebieski drobny brokat Inglot Body Sparkles 51, maskara MaxFactor 2000Calorie, rzęsy Ardell Demi Wispies
Usta: szminka Smashbox Be Legendary Primrose


Jeśli chodzi o wersje kolorystyczne dla pozostałych kolorów tęczówek...
  • dla zielonych oczu polecam zamienić zieleń na śliwkę (lub fiolet) i obsypać złotymi lub różowymi drobinkami
  • dla niebieskich oczu również sprawdzi się śliwka, ale raczej ze złoto-miedzianymi drobinkami.

Zapraszam Was też na tutorial. :)
 

Koniecznie dajcie mi znać czy wolicie gadane filmy czy takie szybsze z muzyką w tle bardziej Wam się podobają. 

Za inspirację do tego makijażu dziękuję Ewie. Natchnęła mnie na zielony i gdyby nie ona, to ten makijaż możliwe, że by nie powstał w takiej formie, bo miałam mały kryzys twórczy. Nazwałam go brilliant, bo właśnie pomysł Ewy na takie kolory okazał się być właśnie brilliant. Drugie znaczenie to połyskujący, więc nazwa idealna.


Jakie macie sylwestrowe plany na makijaż? Jestem bardzo ciekawa! 

Szczęśliwego Nowego Roku!

Mój lakierowy ulubieniec wszech czasów

$
0
0

 Witajcie


w nowym roku! Mam nadzieję, że rozpoczęłyście ten nowy rok pełne optymizmu i że macie jakieś nowe postanowienia do zrealizowania. Będę trzymać kciuki za Was i za pomyślność w ich realizacji.

Pierwszy post w tym roku będzie paznokciowy, bo to właśnie paznokcie są jednym z moich postanowień noworocznych. Obiecałam sobie, że o nie zadbam i to tak porządnie, bo przecież piękne dłonie są naszą wizytówką. Wpłynęło na to też pewne spotkanie, na którym byłam w grudniu, ale więcej szczegółów zdradzę Wam w następnym poście. Dziś zapraszam Was na mój noworoczny manicure.




Na dobry początek roku sięgnęłam po jeden z moich ulubionych lakierów wszech czasów. Tak, wszech czasów, bo kocham go już od liceum kiedy to odkryłam go u jednej z moich koleżanek i od tamtej pory nasza miłość nieprzerwanie trwa i będzie trwać. Mam na myśli kolor 177 z Inglota. Jest to taki piękny ciemny śliwkowy odcień z różowymi i niebieskimi drobinkami, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne i dopiero po chwili można dostrzec jak się subtelnie mienią. Ten lakier sam w sobie wygląda nieziemsko i zawsze przyciąga uwagę. Właściwie mogłam go zostawić solo, ale tym razem postanowiłam dodać mu jakiś dodatkowy brokatowy akcent. Pokusiłam się o proste brokatowe ombre na kciuku i palcu serdecznym. Posłużył mi do tego lakier z OPI ze świątecznej kolekcji Mariah Carey All Sparkly and Gold.

Efekt lakieru z Inglota możecie zobaczyć w pełni na tym zdjęciu. Musiałam się trochę nagimnastykować z ustawieniami aparatu, żeby wydobyć błysk tych kolorowych drobinek. W rzeczywistości są bardzo subtelne i moim zdaniem dodają temu lakierowi całego uroku. Dzięki nim ten kolor jest wielowymiarowy i tajemniczy, bo czasami wygląda jak zwykła czerń, czasami jak zwykła śliwka, a czasami jak piękna śliwka z połyskującymi drobinkami. Taki mój mały magik. ;)

A Wy macie jakieś urodowe postanowienia noworoczne? ;)

Śniadanie i manicure z Trindem

$
0
0

Witajcie! 


 Dziś mam dla Was troszkę nietypowy jak na mnie wpis. Chciałam Wam napisać o nowej marce na polskim rynku. Miałam to szczęście, że w grudniu uczestniczyłam w spotkaniu, na którym ta marka została przedstawiona blogerom. Właśnie to spotkanie i to czego się tam dowiedziałam miało wpływ na moje noworoczne postanowienie, że będę lepiej dbać o paznokcie. Może część z Was już kojarzy o jakiej marce mowa. Trind to od niedawna obecna na polskim rynku holenderska marka, która oferuje profesjonalne produkty do pielęgnacji dłoni i paznokci. Mam nadzieję, że wzbudziłam Waszą ciekawość.



 Na "Śniadaniu z Trindem" przedstawiono nam pełną ofertę marki. Znajdziecie tu produkty do pielęgnacji dłoni i stóp, a przede wszystkim paznokci, więc obok kremów, masek i peelingów znajdziecie zachwalane w wielu krajach odżywki do paznokci, z których właśnie ta marka już słynie.


Takim flagowym produktem Trinda jest Nail Repair Natural. Jest to odżywka z formaldehydem, która wzmacnia paznokcie. Pozostałe godne uwagi produkty to Cuticle Remover i Cuticle Balsam, a dla paznokci uszkodzonych - specjalna kuracja keratynowa.


Kolekcja kolorów Trinda jest również imponująca. Co ważniejsze te lakiery również mają za zadanie pielęgnować paznokcie. Brzmi świetnie prawda?


Obok pojedynczych produktów dostępne są również zestawy. Ceny atrakcyjne, więc może któraś z Was się skusi. ;)


Właściwie zaproszono nas na śniadanie, więc po formalnościach blogerskie brzuchy zapełniły się holenderskimi mini placuszkami.


Po spotkaniu zapisałam się na pokazowy zabieg manicure, który wykonała pani Daria - instruktorka marki. Przy okazji mogłam się trochę więcej dowiedzieć o produktach i przetestować je na własnej skórze. Za porady dotyczące bąbelkujących lakierów serdecznie dziękuję. ;)


 Manicure wg Trinda, to bezpieczny zabieg nazywany manicurem biologicznym.
1. Najpierw nakładamy na skórki Cuticle Remover 
2. Następnie drewnianym patyczkiem odsuwamy skórki.
3. Smarujemy skórki Cuticle Balsamem.
4. Na paznokcie nakładamy Nail Balsam. 
5. Malujemy paznokcie odżywką (w moim przypadku Nail Repair Natural).
6. Malujemy paznokcie wybranym kolorem (niestety nie pamiętam na jaki numerek się zdecydowałam). 

Opcjonalnie wykonujemy peeling dłoni - Exfoliating Hand Scrub, i nakładamy maskę - Softening Hand Mask. Oba te produkty mają niesamowite działanie i już po takim pojedynczym zabiegu moje dłonie naprawdę stały się nawilżone i niesamowicie miękkie. Efekt ten utrzymał mi się przez wiele dni, a żeby go przedłużyć co jakiś czas smarowałam dłonie kremem Trind Hand Repair, który otrzymałam jako upominek na spotkaniu.


 

Poprosiłam o nałożenie lakieru bez top coatu, bo chciałam sprawdzić trwałość lakieru samego w sobie. Wyznaję teorię, że lakier ma być trwały sam w sobie bez dodatkowych "wspomagaczy". Manicure miałam zrobiony we wtorek i dopiero w niedzielę zmyłam paznokcie. Taka trwałość jest dla mnie jak najbardziej zadowalająca, więc egzamin zdany. 

Produkty marki Trind dostępne są na stronie dystrybutora: www.mbgonline.pl.

To spotkanie dało mi pewnego rodzaju motywację do walki o piękne paznokcie. Do testów otrzymałam odżywkę Nail Repair Natural i już nie mogę się doczekać, żeby Wam o niej coś więcej napisać.

A Wy słyszałyście już o Trindzie? ;)

Kosmetyczne zakupy: Styczeń

$
0
0

Witajcie! 


Po mojej krótkiej nieobecności wracam do Was. Z nowym rokiem postanowiłam wprowadzić dwie serie na mojego bloga i kanał. Co jakiś czas będę Wam pokazywać moje zakupy oraz ulubieńców. Dziś zapraszam na filmik z moimi zakupami stycznia. :)









Zapraszam na filmik. Mam dla Was tylko 10 minut mojego gadania, bo jednak starałam się krótko i na temat. ;)

Dajcie koniecznie znać czy chcecie więcej takich gadanych filmów. Mój plan zakłada przeplatanie między sobą filmów zakupowych i ulubieńców, żeby nie było za nudno. No i inna sprawa, że tak często ulubieńcy mi się też nie zmieniają.

Macie już swoją czekoladkę z Too Faced? ;) 

Recenzja: Sztuczne rzęsy D4 Moon Princess z Born Pretty Store

$
0
0

Witajcie! 


Ostatnio w moje łapki wpadły kolejne rzęsy z Born Pretty Store. Tym razem pokażę Wam model z dłuższą środkową częścią. Jak się prezentuje i co o nim myślę przeczytacie w dalszej części posta. :)




Ten model na Born Pretty znajdziecie pod nazwą: 

Za ten model płacimy $6,95 (w przeliczeniu to ok. 25zł).

W opakowaniu rzęsy wyglądają zachęcająco. Nie są przesadzone, więc spodziewamy się w miarę naturalnego efektu. Już Wam kiedyś wspominałam, że lubię modele, w których rzęsy są doklejone do paska krzyżując się, bo dzięki temu ładniej wtapiają się w naturalne rzęsy. W dotyku włoski są miękkie, ale czarny pasek mógłby być trochę bardziej elastyczny - wygina się, ale mógłby bardziej, żeby łatwiej było go wpasować na oku.

Jak zwykle przy tych rzęsach z BPS pasek jest dla mnie trochę za długi, więc oczywiście musiałam go odrobinę przyciąć. Przyklejanie sprawiło mi trochę problemu, ale znacznie mniej niż niektóre chińskie rzęsy. Pasek dość łatwo ułożyłam na oku, ale potrzebna była ingerencja pęsetą.

Efekt na oku? Oceńcie same. Ja jestem zadowolona.



Tradycyjnie pomimo niesamowitego efektu, miękkiego włosia i elastycznego paska, te rzęsy sprawiają mi dyskomfort przy wewnętrznym kąciku. Chociaż muszę przyznać, że mniejszy niż w przypadku poprzedniego modelu (tutaj). 

Ten model do moich ulubionych nie należy, bo do mojego okrągłego oka nie do końca pasuje i jednak lepiej się czuję jak rzęsy są gęstsze w zewnętrznej części. Ostatecznie postanowiłam zrobić z tych rzęs połówki. Zdradzę, że sprawują mi się po prostu genialnie i jestem zachwycona efektem jaki dają. Z bólem przecinałam te paski, ale warto było.


A Wy co myślicie? Podoba Wam się taki efekt czy wolicie tak jak ja zagęszczać głównie zewnętrzny kącik? 

Czy miałyście już do czynienia z rzęsami z norek? ;) 


PS. Na koniec mam jeszcze dla Was kupon z 10% zniżką na zakupy w BPS



Efekty farbowania L'Oreal Prodigy Czekolada

$
0
0

Witajcie! 



Dziś mała premiera na moim blogu. Jeszcze nigdy nie pokazywałam Wam moich włosów a tym bardziej efektów ich pielęgnacji czy farbowania. Postanowiłam to zmienić.Tak jakoś nowy rok okazuje się być dla mnie pełen postanowień. 

Czasami dostaję od Was pytania czym farbuję włosy. Tak naprawdę dość często zmieniam farby, ale mam kilku swoich faworytów. Zawsze staram się szukać podobnych odcieni do tych, które znam, żeby wiedzieć jakiego mniej więcej spodziewać się efektu. Ostatnio postanowiłam dać szansę czemuś nowemu i tak do koszyka wpadła farba L'Oreal Prodigy. Kolor który wybrałam to czekolada, a dokładniej czekoladowo-miedziany brąz. Brzmi apetycznie, prawda?

Zapraszam na krótką recenzję i efekt farbowania. :)





Kiedyś nie przeszkadzało mi, że farba zawiera amoniak, jednak ostatnio zaczęłam zwracać na to większą uwagę. Wydaje mi się, że po farbach z amoniakiem wypadało mi więcej włosów po farbowaniu. Odkąd zaczęłam szukać farb bez amoniaku zauważyłam, że wypada mi właśnie mniej włosów przy zmywaniu. Tak też było w tym przypadku. Wypadło mi naprawdę kilka włosów, więc jest to farba, która chyba aż tak strasznie nie szkodzi włosom. 

Siedzenie z farbą na głowie z reguły bywa niezbyt przyjemne, bo większość farb po prostu śmierdzi, a do tego powoduje okropne swędzenie. Jednak Prodigy ma naprawdę przyjemny zapach, więc to siedzenie z farbą na głowie nie było takie uciążliwe. Jakby tego było mało, to obyło się również bez swędzenia i rozpaczliwego drapania się jakimś patyczkiem. 

Jest jeszcze jeden plus - ta farba nie zabarwiła mi skóry wokół linii włosów. Niejednokrotnie zdarzało mi się chodzić z "efektem Myszki Miki" nawet dwa dni. Tutaj wszystko pięknie się wymyło bez większego problemu. 

Najpierw farbę nakładam głównie na odrost i potem tak mniej więcej do połowy długości lub jakoś mniej więcej do wysokości uszu. Poniżej mam włosy jeszcze po dekoloryzacji i widać, że ta dolna część włosów jest trochę ciemniejsza. Dokładam tam farbę tylko na ostatnie 10-15 minut, a potem na samym początku spłukiwania zostawiam jeszcze na chwilę, żeby farba dotarła na pewno do wszystkich włosów. W ten sposób staram się jak najmniej obciążać moje biedne końcówki, które jednocześnie łapią trochę koloru czy chociaż tonacji.

Ostatnio farbowałam włosy chyba z 2 miesiące temu również jakąś farbą L'Oreal. Możliwe, że była to Excellence Creme brąz mahoniowo-miedziany, ale nie jestem pewna. Odrost miałam już długi, więc oszczędzę Wam tego widoku. Za to postaram się następnym razem pokazać Wam efekt u nasady włosów, bo tam kolor jest najbardziej wiarygodny.


 
*Zdjęcia zrobione tuż przed i tuż po farbowaniu w różnym oświetleniu - lampa imitująca światło dzienne (5500K) oraz dodatkowo z fleszem.

W zasadzie w przypadku większości kolorów, które do tej pory wybierałam z efektu byłam najbardziej zadowolona dopiero po jakimś czasie jak już trochę się wyprała czerwień. W tym przypadku jest zupełnie inaczej, bo już od razu okazało się, że jest to kolor, który najbardziej u siebie lubię. Dlatego prawdopodobnie jeszcze nie raz wrócę do miedzianej czekoladki.

Aktualnie jestem już prawie 2 tygodnie po farbowaniu i kolor sprał się nieznacznie. Ogólnie nadal wygląda ładnie i równomiernie blednie. 

Zdradzę Wam, że zapolowałam na promocji na nową farbę. Również L'Oreal, bo mam pewną słabość do farb tej marki. Efekty kolejnego farbowania pokażę Wam w marcu.


A Wy farbujecie włosy czy nosicie swój naturalny kolor? 

Są tu jakieś farbowane rudzielce? Pochwalcie się jaka jest Wasza ulubiona farba. ;) 

Pędzle Zoeva Rose Golden vol. 2 + Paleta

$
0
0

Witajcie! 


Dziś jest jeden z moich ulubionych poniedziałków - o ile poniedziałek może być ulubionym dniem. Pewnie już część z Was wie o co chodzi. Otóż JUŻ JE MAM! Mowa oczywiście o nowych pędzelkach Zoeva Rose Golden vol. 2 i nowej paletce. Musiałam je mieć. Przekonajcie się dlaczego.

 


Jakiś czas temu wyszła różowa wersja pędzli Zoevy. Pomimo wielkiej miłości do marki nie skusiłam się na nie. Miałam wtedy taką cichą nadzieję, że za jakiś czas Zoeva wypuści nową kolekcję pędzli. Nie myliłam się i nawet długo nie musiałam czekać. Na szczęście! Bo nie wiem jak długo utrzymałabym fundusze na ten cel w skarbonce. Jak tylko zobaczyłam Rose Golden vol. 2 to absolutnie się zachwyciłam, a na ich premierę po prostu wyczekiwałam z wielkim zniecierpliwieniem.

W zestawie jest 8 pędzli w tym 3 do twarzy. Wszystkie trzy są dla mnie nowe i jestem ich ciekawa, ale przyznam, że najbardziej wyczekiwałam na pędzel 109 Luxe Face Paint. Czytałam tyle zachwytów, że mam nadzieję, że my też się polubimy. Natomiast pędzle do oczu są mi doskonale znane, bo mam cały zestaw do oczu w wersji classic (tak, rozpaczam, bo wołałabym go mieć w wersji Rose Golden 2 xD). Nowy jest tylko dla mnie pędzel 228 w tej białej wersji. Jego ciemny brat wydaje mi się być trochę bardziej miękki, a ten jest jakby bardziej sprężysty niż puchaty, więc zobaczymy jak się spisze.



Jak zawsze Zoeva zachwyca najwyższą jakością wykonania, ale tym razem jeszcze dodatkowo detalem. Każdy pędzelek ma kilka ozdobników - na skuwce i na trzonku. Czy te wzorki nie wyglądają pięknie?



Paleta również zachwyca. To moja pierwsza paletka Zoevy, bo jakoś do tej pory nie mogłam się na żadną zdecydować. W przypadku Rose Golden nie miałam żadnych wątpliwości i musiała być moja. Już, teraz, NATYCHMIAST! 


Paleta skrywa w sobie 10 cieni w tym 3 matowe - Luster, Harmony, Wonder Full. Cienie są utrzymane w złoto-różowo-miedzianej tonacji. Jak robiłam swatche to pomyślałam, że będzie to fajne uzupełnienie dla mojej paletki Urban Decay Naked 3.



Po zeswatchowaniu zauważyłam, że kilka cieni nieznacznie się różni od tego co widać w paletce, ale i tak zachwyciły mnie pigmentacją i kolorystyką. Najbardziej mi się spodobał Just a Rose i Reflective Elegance. Myślę, że Luster będzie genialny do rozcierania granic cieni. Jedynie brakuje mi tutaj uzupełniającego matowego beżu, ale przeżyję to jakoś, bo matowych beżowych cieni mam pod dostatkiem.

Myślę, że paletka Rose Golden to MUST HAVE dla niebieskookich maniaczek makijażu. Te miedziano-różowe cienie przepięknie podbiją niebieskie tęczówki. Niemniej te kolory są tak piękne i zarazem uniwersalne, że sprawdzi się również dla pozostałych kolorów oczu. Czuję, że często będę sięgać po Rose Golden do makijaży ślubnych, bo te cienie są naprawdę eleganckie i kobiece.

Dziś po prostu nic nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Moje szczęście jest tym większe, że pędzelki dokładnie dziś pojawiły się w sklepach internetowych, a mi się udało już o godz. 15 trzymać je w łapkach. Dziękuję Let's Beauty za możliwość rezerwacji i szybkiego odbioru.

A Wy zamówiłyście już swoje pędzelki Rose Golden? ;) 

Makijaż: Royal Copper czyli miedziane smoky dla niebieskookich

$
0
0

Witajcie! 


Dziś mam dla Was obiecany makijaż wykonany paletą Zoeva Rose Golden. Tak jak wspominałam w poprzednim poście, to jest to paleta, dzięki której szczególnie pięknie podkreślimy niebieskie tęczówki i właśnie niebieskookim dedykuję ten makijaż. Jednak jednocześnie zaznaczam, że ten makijaż również będzie wyglądał dobrze przy pozostałych kolorach oczu. Propozycja, którą przygotowałam to miedziano-brązowe smoky eye z zalotną kreską. Zapraszam niebieskookie i nie tylko. ;) 









I za sprawą kilku narzędzi Domi zyskała niebieskie oczy. Efekt niestety słaby, bo ciężko zabarwić moje ciemnobrązowe tęczówki, ale mam nadzieję, że chociaż da Wam to pogląd na to jak pięknie takie miedziane cienie kontrastują z niebieskimi tęczówkami.



Kosmetyki: 
Twarz: podkład Revlon Colorstay C/O 150 Buff, korektor pod oczy MAC Pro Longwear NC15, puder BenNye Translucent Face Powder Fair, bronzer TheBalm Bahama Mama, rozświetlacz TheBalm Mary Lou-Manizer, róż NYX Powder Blush Coral Dream
Oczy: MUFE Aqua Brow 25, baza pod cienie Urban Decay Primer Potion Eden, cienie z palety Zoeva Rose Golden, matowy beżowy cień z palety Too Faced Chocolate Bar Palette, wodoodporna kredka KIKO Automatic Precision Eyeliner&Khol 716 Black, czarny żelowy eyeliner Bobbi Brown Long-Wear Gel Eyeliner Black Ink, maskara L'Oreal Voluminous Original, rzęsy Ardell 105
Usta: szminka Golden Rose Velvet Matte Lipstick 10, NYX Butter Gloss Creme Brulee.


Żeby dowiedzieć się jak wykonać ten makijaż krok po kroku, zapraszam Was na tutorial na moim kanale. W tym filmiku używam tylko pędzli z kolekcji Rose Golden vol.2, więc przy okazji możecie się przyjrzeć jak łatwo się nimi pracuje.

Jeśli chcecie się jeszcze przyjrzeć tym pięknym pędzelkom i palecie to odsyłam do mojego poprzedniego posta

Jak się Wam podoba taka propozycja makijażu? Dla mnie wydaje się świetna na wiosnę i czuję, że nie raz pomaluję się w taki sposób w najbliższym czasie. A Wy co sądzicie? :)

Metamorfoza Agnieszki

$
0
0

Witajcie! 


Już nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam dla Was metamorfozę. Na szczęście ostatnio miałam okazję zrobić ich kilka, a dziś pokażę Wam pierwszą z nich. Zapraszam na metamorfozę Agnieszki.






I zdjęcia z minimalnym retuszem, żebyście mogły zobaczyć faktyczny efekt mojej pracy. 




fotograf Jacek K.
modelka Agnieszka

Do tej sesji Agnieszce zaproponowałam makijaż powiększający oczy. Zależało nam, żeby całą uwagę skupić na spojrzeniu. Połączyłam cienie o ciepłej tonacji z grafitem i czernią. Całość wycieniowałam mocniej do góry i mocniej na zewnątrz w zewnętrznym kąciku tworząc charakterystyczne V. Wyciągnięta kreska dodatkowo optycznie wydłużyła oczy modelki. Konturowaniem starałam się poprawić proporcje twarzy. Całości dopełniły neutralne usta w ciepłej tonacji.

Do makijażu użyłam w dużej mierze paletki Sleek Arabian Nights. Standardowo do konturowania posłużyły mi kosmetyki TheBalm Bahama Mama i Mary-Lou Manizer. Policzki zaznaczyłam różem Paese nr 36, a usta szminką Rimmel Lasting Finish w kolorze 240.


Zdradzę Wam, że zdjęcia spodobały się społeczności MaxModels i udało nam się dostać na stronę główną.

Dziękuję Agnieszce i Jackowi za piękne zdjęcia. Kawał naprawdę świetnej roboty. Zdjęcia są zachwycające! Cieszę się, że mogłam malować do tej sesji.

Jak Wam się podoba mój makijaż dla Agnieszki? ;)

Makijaż: Inspiracja makijażem Chrissy Teigen z Oskarów 2015

$
0
0

Witajcie! 


Dziś mam dla Was tutorial makijażu z Oskarów. Już dwa tygodnie minęły, a ja nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Pokazywałam go Wam już na Facebooku i pewnie część z Was kojarzy, że mam tu na myśli Chrissy Teigen i jej zjawiskowe burgundowe usta. Ten make-up to po prostu majstersztyk - niby nic skomplikowanego, oko wręcz banalnie proste, a jak ogromne robi wrażenie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam również moja nieco zmodyfikowana wersja. Zapraszam.



 








Na koniec mały bonus w postaci mojej metamorfozy. ;)


Kosmetyki: 
Twarz: podkład Estee Lauder Double Wear 1W1 Bone, korektor pod oczy MAC Pro Longwear NC15, puder MAC Prep+Prime, bronzer TheBalm Bahama Mama, rozświetlacz TheBalm Mary Lou-Manizer, róż NYX Powder Blush Coral Dream
Oczy: MUFE Aqua Brow 25, baza pod cienie Urban Decay Primer Potion Eden, cienie z palety Too Faced Chocolate Bar Palette, wodoodporna kredka KIKO Automatic Precision Eyeliner&Khol 716 Black, maskara L'Oreal Voluminous Original, rzęsy Ardell Demi Wispies
Usta: szminka Golden Rose Velvet Matte Lipstick 23, błyszczyk Pease Berry Berry 03

Moja modyfikacja dotyczy oczywiście oka. Makijaż Chrissy to w zasadzie rozświetlone oko. Z racji, że ma ciemniejszą karnację to u niej świetnie się sprawdził cień w odcieniu kawy z mlekiem. Ja jestem aktualnie dość blada, więc musiałam ten cień podmienić na jaśniejszy, żeby uzyskać podobny efekt. Mam nadzieję, że mi się to udało. 

Zapraszam Was też na filmik, w którym pokazuję jak wykonać ten makijaż krok po kroku.




Dajcie znać co myślicie o tym makijażu? A może make-up innej gwiazdy Was zachwycił? Jestem bardzo ciekawa. :)

PS. Postaram się jeszcze dograć ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. Ostatnio miałam problem z aparatem, ale mam nadzieję, że już mi się jakoś uda. Stay tunned. ;)

Makijaż: Przywołaj wiosnę z NYX - konkurs u Saurii

$
0
0

Witajcie! 


Dzisiejszy post jest wyjątkowy. Jest to już mój 300 post i chciałam też podzielić się z Wami moim małym sukcesikiem. Pokażę Wam dziś makijaż, który został doceniony w wiosennym konkursie u Saurii. Choć zmalowany na ostatnią chwilę, to udało mi się wygrać główną nagrodę! Cieszę się ogromnie i już czyszczę pędzelki na testowanie palety Butt Naked Eyes NYXa. Zapraszam Was na wiosenny makijaż!












Kosmetyki: 
Twarz: podkład Revlon Colorstay c/o 150 Buff, korektor pod oczy Pixie Cosmetics, puder MAC Prep+Prime, bronzer TheBalm Bahama Mama, rozświetlacz Melkior Professional Winter Glow, róż NYX Powder Blush Coral Dream + Paese róż z olejem arganowym 35
Oczy: farbka do brwi MUFE Aqua Brow 25, żel do brwi NYX Control Freak Eyebrow Gel, baza pod cienie Urban Decay Primer Potion Eden, matowe cienie Inglot 346 i 325, cienie z palety Sleek Garden of Eden, pigment MAC Vanilla, wodoodporna kredka KIKO Automatic Precision Eyeliner&Khol 716 Black, czarny żelowy eyeliner L'Oreal, srebrny eyeliner Pierre Rene Precision Ink Eyeliner 08, maskara L'Oreal Voluminous Original, rzęsy z Born Pretty Store
Usta: szminka MUA Matte Lipstick Lilac Belle

Ogólnie w moim wiosennym makijażu nie mogło zabraknąć pasteli. Sięgnęłam po moje ukochane fiolety i ulubione połączenie jasnego lawendowego cienia ze śliwką. Żeby dodać całości jeszcze dodatkowego wiosennego tchnienia dodałam zielenie na dolnej powiece. Zielenie pięknie kontrastują z fioletem i ogólnie uwielbiam takie połączenie i zdecydowanie za rzadko wykonuję makijaże w tych kolorach. 

Makijaż konkursowy nie mógł się obyć bez "bajerów". Zrobiłam podwójną kreskę srebrnym i czarnym eyelinerem i dokleiłam kryształki na przedłużeniu dolnej powieki. Całkiem ładnie się to ostatecznie komponuje ze srebrną kreską. 

Dziękuję NYX i Saurii za docenienie mojego makijażu. Gratuluję też Kasi z Make-upowni, której makijaż mnie osobiście zachwycił. 

Podoba się Wam moja wizja wiosennego makijażu? Myślicie, że przywołam nim wiosnę? ;)  

 

Recenzja: Sztuczne rzęsy z Born Pretty Store

$
0
0

Witajcie!


Ostatnio zabrałam się za zrobienie zdjęć rzęsom, które dostałam od Born Pretty Store. Na wstępie zapowiem, że w najbliższym czasie spodziewajcie się małego nawału rzęsowych postów, bo chcę w końcu wykończyć ten temat. Najpierw pokażę Wam model rzęs, który w pudełeczku wygląda bardzo zachęcająco. Szczególnie zapraszam wielbicielki naturalnie wyglądających sztucznych rzęs, ale nie tylko.





Ten model na Born Pretty Store znajdziecie pod prostą nazwą:

Te rzęsy są w cenie $8,67, czyli w przeliczeniu jest to ok. 35zł.

Ogólnie ten model jest jednym z lepszych jakie miałam od BPS. Spodobał mi się już od pierwszego wejrzenia. Ma wszystko to, czego szukam w sztucznych rzęsach. Włoski są mięciutkie i ładnie krzyżują się. Są różnej długości dzięki czemu na oku wyglądają pięknie i wybitnie naturalnie.

Aplikacja w tym przypadku jest dość prosta. Pasek jest stosunkowo miękki, dzięki czemu rzęsy łatwo dopasowują się do kształtu oka.  Modele z BPS mają to do siebie, że mają naprawdę długaśne paski, więc jedynie musiałam je najpierw odrobinę skrócić. Otrzymałam idealnie dopasowane rzęsy, które gwarantują mi piękny, pełny efekt na całej linii rzęs.



Myślę, że te rzęsy mogłyby wytrzymać długie godziny na oku. Ja je ponosiłam kilka i czułam się dość komfortowo. Rzęsy są lekkie i nie męczą oczu, a pasek w tym modelu jest na tyle miękki, że nie kłuje przy kąciku, co jest dla mnie nowością w porównaniu do poprzednich modeli jakie testowałam.

Dla przypomnienia pozostałe modele do BPS pokazywałam Wam tu:
  

A Wy sięgacie czasami po sztuczne rzęsy? Macie jakieś swoje ulubione, sprawdzone modele? :) 




Recenzja: Gęste sztuczne rzęsy z Born Pretty Store

$
0
0

Witajcie! 


Dziś mam przedostatni na razie rzęsowy post. Tym razem pokażę model rzęs, który wygląda dość niepozornie, a nawet bym powiedziała, że może niektórych odstraszyć. Model D1 to rzęsy bardzo gęste i długie, więc istnieje obawa, że będą niezbyt wygodne. Ale jak się u mnie sprawdziły? Czy obawy są słuszne? Zapraszam do lektury.




Ten model na Born Pretty Store znajdziecie pod nazwą:

Aktualnie ten model jest w promocyjnej cenie $5,98, czyli w przeliczeniu jest to ok. 25zł. Cena regularna to $9,79 (ok. 40zł).

Przyznam szczerze, że z moich przygód z rzęsami z BPS spodziewałam się tutaj trochę porażki. Miałam też w pamięci rzęsy Ardell Double Up i dyskomfort jaki u mnie powodowały, więc za testy zabrałam się ze sceptycyzmem.

Uważam, że główną zaletą rzęs z BPS jest to, że paski są dość długie i faktycznie wymagają przycięcia. Mam dość duże oko i niektóre modele Ardell są dla mnie trochę za krótkie, więc tutaj mam miłą odmianę. Jednym słowem mogę wpakować na oko tyle rzęs ile potrzebuję.

Aplikacja w przypadku tego modelu jest umiarkowanie trudna. Mam tu na myśli ich gęstość, przez którą trochę trudniej operować pęsetą przy oku. Ogólnie chwilkę musiałam poświęcić, żeby je dobrze dokleić.



Efekt przerósł moje najśmielsze marzenia. Ten model mnie pozytywnie zaskoczył, a nawet można powiedzieć, że zszokował, bo niesamowicie wygodnie się je nosi! Pasek jest wybitnie giętki, więc nie czułam ŻADNEGO kłucia przy kąciku i rzęsy w ogóle w niczym mi nie przeszkadzały. Nie czuć też ich ciężkości w żaden sposób. Pomijam kwestię odrobinę zasłoniętego obrazu od góry, ale taki już urok gęstych rzęs i jest to zupełnie normalne. Szok! Zwłaszcza, że już wspominałam, że Double Up od Ardell, które są podobnej gęstości, to po prostu męka dla oka.

Nie wiem czy poleciłabym Wam ten model na całonocną imprezę, bo oko jednak mogłoby się zmęczyć. Za to do sesji zdjęciowych lub do zbliżeń oka polecam z czystym sumieniem! Jak dla mnie wyglądają nieziemsko!  

A Wy co sądzicie? :) 


Dla przypomnienia pozostałe modele do BPS pokazywałam Wam tu:
http://blog.domimakeupartist.pl/2015/03/recenzja-sztuczne-rzesy-z-born-pretty.html


Metamorfoza ślubna Moniki

$
0
0

Witajcie! 


Już jakiś czas temu pracowałam przy sesji ślubnej, której byłam pomysłodawcą. Zależało mi, fotograf Karolinie i fryzjerce Ani na odświeżeniu portfolio na zbliżający się sezon ślubny. Sprawdźcie jak wygląda moja propozycja lekkiego makijażu, która będzie pasować każdej pannie młodej oraz ślubne upięcie Ani z Czeszemy. Zapraszamy! :)












fryz. Czeszemy
fot. Karolina Szyderska Photography
mod. Monika Urban

Makijaż, który zaproponowałam do tej sesji wykonałam prawie w całości paletą Urban Decay Naked 3. Posiłkowałam się paletą Smashbox Full Exposure, która towarzyszyła mi w sezonie 2014. Różowe i brązowe cienie to po prostu klasyka ślubna i każda panna młoda będzie w takim makijażu wyglądać zachwycająco. Taki makijaż cechuje się lekkością i świeżością. Kluczowe są tu delikatnie połyskujące cienie na powiekach, wachlarz rzęs oraz rozświetlona cera. Do sesji wybrałam matową szminkę Golden Rose nr 07, ale równie ładny za to bardziej naturalny efekt da lekko różowy błyszczyk.

Przy okazji podpytałam trochę Anię jakie fryzury poleca i jakie fryzury najczęściej wykonuje. Ania wyznała mi, że swoim klientkom poleca upięte włosy. Wyznaje zasadę, że takie fryzury zagwarantują wygodę do końca wesela. Ania potrafi zrobić niesamowite cuda z włosami - możecie się przyjrzeć na jej kanale na Youtubie. Na moje pytanie o tak modne niesymetryczne upięcie czyli spuszczone loki z jednej strony odpowiedziała, że jest to w zasadzie mało wygodne i w tańcu włosy i lakier przyklejają się do spoconej skóry, a loki zwyczajnie się prostują i fryzura wygląda potem w opłakanym stanie. Dlatego drogie Panny Młode, na wesela polecamy wszelakie upięcia i koki! 

Dajcie znać czy podobają Wam się takie delikatne czy mocniejsze makijaże ślubne. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Do następnego!

Recenzja: Sztuczne rzęsy z Born Pretty Store + mały ranking

$
0
0

Witajcie! 


Dziś mam dla Was ostatni post z rzęsowej serii. Ostatni na razie, bo już zamawiam kolejne modele, ale na te trzeba będzie trochę poczekać. Ogólnie szukam swojego rzęsowego ideału albo rzęs, które mnie absolutnie zachwycą. Niektórym było dość blisko, a niektórym bardzo daleko. Jak się sprawdziły rzęsy z dzisiejszego posta? Przekonajcie się same.




Ten model na Born Pretty Store znajdziecie pod nazwą:

Aktualnie ten model jest w promocyjnej cenie $3,99, czyli w przeliczeniu jest to ok. 15zł. Cena regularna to $8,69 (ok. 35zł).

Jak tylko dostałam te rzęsy, to przyznam szczerze, że zawiodłam się. Na stronie wyglądały zachęcająco. Liczyłam na piękne, regularnie gęste rzęsy. W praktyce okazało się, że mają jedną wadę - są zupełnie proste i nie mają praktycznie żadnego podkręcenia, więc ciężko mi było je dokleić tak, żeby je ładnie wyeksponować. Zaczęłam się zastanawiać czy ta recenzja w ogóle powstanie. Postanowiłam jednak dać im jakoś szansę. 

Po pierwszej niezadowalającej mnie próbie, zdecydowałam się sięgnąć po prostu po zalotkę. Skoro nie są fabrycznie podkręcone, to postanowiłam im dopomóc. Najpierw podkręciłam je osobno po prostu ostrożnie wkładając sam pasek do zalotki i trzymając dłuższą chwilę. Potem dodatkowo podkręciłam je na oku. Efekt zadowalający, ale niestety krótkotrwały, bo rzęsy tuż po zrobieniu zdjęć zaczęły opadać. Szkoda, bo efekt kociego oka był idealny.




Z mojej przygody z rzęsami z Born Pretty Store, ten model zdecydowanie wypada najgorzej. Efekt po podkręceniu piękny, ale krótkotrwały. Proste sztuczne rzęsy zupełnie nie nadają się do noszenia, a przynajmniej nie dla Europejek. Zastanawiałam się nawet czy może u Azjatki ten model by zdał egzamin, ale niestety nie będzie dane mi sprawdzić.

Co do makijażu, to był on małym eksperymentem. Testowałam pigment Gosh Plummy na bazie z eyelinera Smashbox Midnight Purple. Pigment nakładałam na mokro. Brąz i brzoskwiniowy akcent na dolnej powiece to cienie z palety Zoeva Rose Golden. Czarny eyeliner to L'Oreal Super Liner Gel Intenza.


I na koniec mini serii testowania rzęs Moon Princess z Born Pretty Store mam dla Was mały ranking. Liczę, że następne dwa modele, które domówiłam okażą się świetne i zajmą wysokie pozycje w tym rankingu.

1. Piękne, gęste i zaskakująco wygodne. 

 
2. Ładne i naturalne. 

 3. Lekkie i naturalne.

 4. Dłuższe w środkowej części. Skończyły u mnie jako połówki.

5. Dzisiejsze "sztywniaki" pomimo pięknego efektu niestety na ostatnim miejscu.


A Wy macie już swój rzęsowy ideał? :) 

Manicure: Soft Milky Rose - Inglot 082

$
0
0

Witajcie!


Dziś dla odmiany mam dla Was post z lakierem do paznokci. Przyszła wiosna i czas sięgnąć po lżejsze kolory. Tym razem zdecydowałam się na coś klasycznego i sięgnęłam po mój ukochany lakier do frencha. Pokażę Wam jak ten mleczno różowy lakier pięknie wygląda na paznokciach solo.





Tak jak napisałam - jest to mój idealny lakier do frencha i w tej roli spisuje się świetnie. Ja jednak uwielbiam go też solo, bo nadaje paznokciom zdrowego koloru i blasku, dzięki czemu wyglądają po prostu ładnie i elegancko. Często stawiam właśnie na taki delikatny manicure, bo sprawdza się w każdej sytuacji i pasuje mi do wszystkiego. Wtedy nie muszę się martwić czy paznokcie pasują mi do makijażu czy sukienki.

Jeśli chodzi o sam lakier, to nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Pięknie wygląda zarówno jedna warstwa jak i dwie, ale intensywniejszy odcień różu uzyskuję dopiero przy drugiej. Podczas malowania nie smuży, co jest bardzo ważne przy takich półprzezroczystych kolorach.

Generalnie lakiery Inglota sprawdzają się u mnie świetnie, bo są trochę rzadsze od Essie, więc raczej nie mam z nimi problemu i mi nie bąbelkują. Tak też jest w przypadku tego koloru. Trwałość oceniam na piątkę z plusem, bo u mnie ładnie trzyma się nawet do tygodnia.


A Wy lubicie takie delikatne lakiery na paznokciach? :)

Recenzja: Korektor pod oczy Pixie Cosmetics

$
0
0

Witajcie!


Na początku marca na targach Beauty Forum dostałam pewną tajemniczą paczuszkę od Pixie Cosmetics, w której odkryłam coś, co zawsze chciałam przetestować. W małej torebeczce oprócz próbek podkładu Amazon Gold i pędzla znalazłam mineralny korektor pod oczy. O marce i korektorze słyszałam już dawno temu, ale jeszcze nie miałam okazji go przetestować, więc bardzo się ucieszyłam kiedy w końcu wpadł w moje łapki. Czy się u mnie sprawdził? Przekonajcie się.









Moje pragnienie posiadania tego korektora było jak najbardziej zasadne. Nie dość, że opakowanie jest po prostu przeurocze, to okazał się być po prostu świetny. Przyznam Wam szczerze, że w marcu praktycznie wyparł mój Pro Longwear z MACa i to właśnie po korektor z Pixie najczęściej sięgałam przy codziennym makijażu.

Jest to produkt kremowy i należy go wklepywać na okolicę pod oczami najlepiej palcami, żeby się troszeczkę "rozpuścił" i dzięki temu ładniej wtopił w skórę. Próbowałam go nakładać też Beauty Blenderem i efekt też był dobry, ale zdecydowanie piękniej wygląda po wklepaniu palcami. 


Korektor Pixie daje efekt pięknie rozświetlonej skóry pod oczami. Krycie określiłabym jako średnie. Ja raczej nie mam jakichś strasznych cieni pod oczami i praktycznie wystarcza mi trochę rozświetlenia, więc dla mnie ten korektor jest odpowiedni. Sprawdził mi się też do maskowania niedoskonałości i przebarwień - ładnie przykrył moje zmiany i do tego po delikatnym przypudrowaniu długo się utrzymywał.

Jeśli chodzi o trwałość pod oczami to tutaj jest troszeczkę gorzej. Jeśli szybko go nie przypudruję to błyskawicznie zbiera mi się w załamaniach (jeszcze zanim skończę makijaż). Z pudrem utrzymuje się kilka godzin i dopiero potem wymaga poprawienia. Powiedziałabym, że jak na produkt kremowy jest nadal przyzwoicie i jestem mu w stanie to wybaczyć.

Kolor Vanilla Cream to ładny jasny żółtawy odcień i powinien sobie poradzić z większością problemów, ale jest póki co jedynym dostępnym i jest to jedyny minusik jaki widzę. Przydałyby się jeszcze chociaż ze dwa kolory tego korektora dla ciemniejszych karnacji.


A Wy miałyście już do czynienia z marką Pixie? Miałyście ten korektor? A może znacie podkład Amazon Gold? Jestem bardzo ciekawa. Piszcie. ;)


Viewing all 167 articles
Browse latest View live