Quantcast
Channel: Domi Make-up Artist
Viewing all 167 articles
Browse latest View live

Le Petit Marseillais Werbena i Cytryna + przepis na domowy peeling

$
0
0

Witajcie! 


Jeśli śledzicie mój Instagram, to pewnie wiecie, że w marcu miałam okazję uczestniczyć w konferencji Le Petit Marseillais dla blogerów. Odetchnij Prowansją - to było jej hasło. Konferencja była o tyle wyjątkowa, że była połączona z warsztatami, podczas których wykonaliśmy domowy peeling. Przedstawiono nam najnowszy żel pod prysznic o nowym odświeżającym zapachu werbeny i cytryny. Żel dostępny w sprzedaży jest od kwietnia, więc zanim ruszycie na kosmetyczne zakupy zapraszam Was do lektury. 

 


Mały skrót z naszego laboratorium w Restauracji Belvedere w Łazienkach. Wpadłam tam niestety spóźniona, bo wstyd się przyznać, ale miałam problem, żeby tam trafić. Na szczęście po drodze spotkałam Martę z Make-up Today i razem udało nam się jakoś w ciemnościach dotrzeć na miejsce. Gdy tam weszłam, to uderzył mnie intensywny cytrynowy zapach, który potem towarzyszył nam podczas całej konferencji. W pośpiechu zrobiłam kilka zdjęć dla Was i potem zabawiłam się w małego chemika. Przepis na peeling był prosty i już wiem, że jeszcze nie raz go sobie przyrządzę. Dodam, że tego dnia autentycznie pokochałam zapach cytryny!


Tak jak wspomniałam, przepis na peeling jest bardzo prosty. Wystarczy zaopatrzyć się tylko w kilka składników, słoiczek i po prostu wymieszać wszystko wg odpowiednich proporcji. Ja wybrałam wersję delikatniejszą czyli z cukrem trzcinowym. Peeling z solą morską będzie miał ostrzejsze i grubsze drobinki.


Przyznam, że dawno nie miałam lepszego peelingu. Dzięki dużej zawartości drobinek czułam, że moja skóra jest naprawdę porządnie wygładzona. Olejki zapewniają nawilżenie oraz lekkie natłuszczenie i faktycznie skóra była niesamowicie miękka i przyjemna w dotyku. Zapach tego peelingu jest dość delikatny, odświeżający i bardzo przyjemny. Jeśli jesteście fankami domowych peelingów, to koniecznie go wypróbujcie!


Jeśli chodzi o żel, to przyznam szczerze, że oszalałam na punkcie jego zapachu! Przypomina mi lato, słońce, wakacje, czyli ten czas w roku, na który czekam z takim utęsknieniem. Kompozycja zapachowa jaką nam proponuje Le Petit Marseillais jest mi skądś znajoma, ale nie jestem pewna skąd. Niemniej jest po prostu niesamowita i szczerze żałuję, że nie mogę Wam tego zapachu tutaj pokazać. Żel ładnie się pieni i zostawia przyjemnie orzeźwioną skórę. Dzięki niemu zwykły prysznic stał się dla mnie magiczną chwilą, podczas której jestem w słonecznej Prowansji. 

Żel pod prysznic Le Petit Marseillas Werbena i Cytryna ma być dostępny od kwietnia, więc chyba już możecie zacząć go wypatrywać na półkach w drogeriach.


Znacie żele pod prysznic Le Petit Marseillais? Jaki jest Wasz ulubiony zapach? :)


PS. Ostatnio miałam trochę zamieszania z pracą licencjacką, ale po wszystkich trudach udało mi się ją złożyć, więc niebawem pojawią się nowe makijażowe posty i filmy. Stay tunned. ;)


Ulubieńcy styczeń-luty-marzec

$
0
0

Witajcie!


Dziś zapraszam Was na nową serię na moim blogu i kanale. Po raz pierwszy pokażę Wam moich kosmetycznych ulubieńców. Przekonajcie się po jakie kosmetyki sięgałam najczęściej przez ostatnie trzy miesiące. Zapraszam! :) 









Wszystkich ulubieńców możecie zobaczyć w filmiku. Udało mi się skrócić moją gadaninę do 15 minut. Mam nadzieję, że poświęcicie mi ten kwadransik.

http://youtu.be/VX3XRZwkM5c

Przede mną jeszcze nagranie zakupów ostatnich dwóch miesięcy. Postaram się dodać ten film w przyszłym tygodniu. Uprzedzam, że nie wiem czy uda mi się krótko, bo trochę mi się nowości zebrało.

Znacie te kosmetyki? Też je lubicie? :)


PS. W kwietniu wgrałam komentarze Disqus. Mam nadzieję, że się przyjmą i chętnie będziecie się wypowiadać. Liczę na Was! xoxo, Domi.

Wiosenny konkurs - Wygraj zestaw kosmetyków KIKO!

$
0
0

Witajcie! 


Na wiosnę postanowiłam znowu kogoś obdarować. Przygotowałam mały zestaw kosmetyków z KIKO składający się z moich ulubieńców. Do wygrania jest mój ukochany złoty cień z wykończeniem sparkle i produkty z limitowanej już niedostępnej kolekcji Daring Game. Mam nadzieję, że te kosmetyki zadowolą szczęśliwca, któremu uda się je zdobyć i że cień sparkle również podbije jego/jej serce. Zapraszam! :) 





Wiosenny konkurs - Wygraj zestaw kosmetyków KIKO!

Regulamin

1. Warunki obowiązkowe, żeby wziąć udział w losowaniu:
  • polub Domi Make-up Artist na Facebooku,
  • wypełnij formularz zgłoszeniowy na blogu (poniżej),
  • udostępnij informację o rozdaniu (dowolnie - może być na Facebooku lub blogu, ale proszę podaj mi link w formularzu).
2. Warunki dodatkowe (nieobowiązkowe, ale będzie mi miło jeśli je spełnisz :)):
3. Termin nadsyłania zgłoszeń to 26 kwietnia 2015 23:59.
4. Wyniki podam na Facebooku w przeciągu 5 dni od zakończenia konkursu
5. Jedna osoba wygrywa cały zestaw (cień Infinity+ Sparkle Eyeshadow 400 Gold z kasetką z lusterkiem, lakier do paznokci Poker Nail Lacquer oraz kredkę Mystery Smoky Eye Pencil). Zwycięzca zostanie wybrany losowo.
6. Od momentu podania zwycięzcy czekam 24 godziny na wiadomość na adres makeupartistdomi@gmail.com z danymi do wysyłki. W przypadku braku zgłoszenia nagroda przepadnie i zostanie wybrana kolejna osoba.
7. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.). Wszelkie reklamacje i pytania proszę kierować na adres makeupartistdomi@gmail.com.
8. Nie wysyłam poza granice Polski.

Mała pomoc jak uzyskać link na Facebooku...





Powodzenia! :)

Recenzja: Odżywka Trind Nail Repair Natural

$
0
0

Witajcie! 


Wśród moich ulubieńców ostatnich miesięcy znalazła się odżywka do paznokci holenderskiej marki. Trind to nowa marka na polskim rynku, więc pewnie nie wszyscy o niej słyszeli. Jakiś czas temu pisałam Wam o spotkaniu na którym byłam, a dziś chciałam napisać coś więcej na temat odżywki Nail Repair Natural, która jest bestsellerem marki. Czy sprawdziła się u mnie? Jakie efekty dała? Zapraszam do lektury.



"Trind Nail Repair jest skutecznie działającym preparatem wzmacniającym i odżywiającym paznokcie. Unikalna formuła preparatu Trind łączy w sobie molekuły proteinowe, tworząc sztywną strukturę, która wzmacnia i chroni paznokcie."

Zalecenia z ulotki:
"Stosować bezpośrednio na paznokcie raz dziennie przez co najmniej dwa tygodnie. Przed nałożeniem nowej warstwy preparatu Trind Nail Repair usunąć poprzednią zmywaczem Trind Nail Polish Remover. Po zakończeniu dwutygodniowej kuracji stosować preparat raz w tygodniu, aby utrzymać efekt wzmocnienia paznokci. Mocno wstrząsnąć przed użyciem. Po użyciu oczyścić brzegi buteleczki. Przechowywać poza zasięgiem dzieci.
Przed pierwszym użyciem przeprowadzić test na jednym paznokciu. W przypadku nadwrażliwości natychmiast zaprzestać stosowania i usunąć produkt z paznokcia. Unikać kontaktu z oczami. Ten produkt jest łatwopalny i zawiera formaldehyd. Zabezpieczyć skórki kremem."

Zacznijmy od tego, że nigdy nie miałam mocnych paznokci. Zawsze były kruche, łamały się i rozdwajały. Nigdy nie mogłam sobie pozwolić na ciągłe malowanie lakierem. Miesiąc malowania paznokci przypłacałam później ich kilkumiesięczną regeneracją. Wmawiane nam na każdym kroku hasło, że "dłonie są wizytówką zadbanej kobiety" dobijało mnie. Próbowałam kilku odżywek, ale efekty były albo krótkotrwałe albo żadne.

Nail Repair jest odżywką z formaldehydem, więc nie jest to produkt dla każdego. U niektórych da spektakularne efekty, ale nie u wszystkich. Myślę, że jest to produkt, który działa na podobnej zasadzie co słynna odżywka Eveline 8w1, którą już znałam wcześniej i u mnie się względnie sprawdzała. Jednak Trind ma niższe stężenie formaldehydu czyli preparat jest bezpieczniejszy dla paznokci, więc dlatego ochoczo zabrałam się za testy. 

Przez pierwsze dwa tygodnie stosowałam odżywkę zgodnie z zaleceniami. Codziennie nakładałam nową warstwę tuż po zmyciu poprzedniej. Te dwa tygodnie wymagają systematyczności, czego mi zawsze brakowało, ale zmotywowałam się wizją pięknych paznokci. Ta wizja mi skutecznie pomogła i tylko 2 razy zapomniałam nałożyć nową warstwę odżywki. Sukces. 

W trakcie tych dwóch tygodni czasami zdarzało mi się, że któryś paznokieć mnie piekł po nałożeniu nowej warstwy. Wtedy zmywałam z niego preparat i dawałam mu jeden dzień przerwy. Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby bolały mnie wszystkie paznokcie na raz. Prawdopodobnie była to nadwrażliwość, ale nie była silna i nie obejmowała więcej niż jednego paznokcia, więc nie zaprzestałam kuracji.

Po dwóch tygodniach zauważyłam, że paznokcie przestały mi się rozdwajać i żaden mi się nie złamał. Spiłowałam wtedy moje rozdwojone końcówki i miałam w końcu zdrowo wyglądające paznokcie.

Po dwutygodniowej kuracji zaleca się stosowanie preparatu raz w tygodniu w celu utrzymania efektu kuracji. Wtedy też dla pewności poradziłam się instruktorki marki. Zapewniła mnie, że odżywka jest bezpieczna w ciągłym stosowaniu i zaproponowała nakładanie jej co kilka dni samodzielnie lub jako bazę pod lakier. Tak też robiłam.

Jako baza pod lakier ta odżywka również świetnie się sprawdza. Przedłuża trwałość dowolnego lakieru w moim przypadku nawet do siedmiu dni. Dodatkowo sprawia, że lakiery nie farbują płytki paznokcia, paznokcie nie odbarwiają się i nie żółkną.

Aktualnie mijają już 4 miesiące odkąd stosuję odżywkę Nail Repair i praktycznie dobiłam dna. Moje paznokcie mają się świetnie i praktycznie nieprzerwanie je maluję. Mogę też nosić dłuższe, bo mi się już tak łatwo nie łamią. O długich paznokciach kiedyś mogłam tylko marzyć, a o ciągłym ich malowaniu już nawet nie wspomnę. Efekt wzmocnienia jak najbardziej się utrzymał, a nawet trochę spotęgował. Nadal mam ten odruch, że jak uderzę w któryś paznokieć to szybko sprawdzam czy się nie złamał, ale odkąd mam Trinda złamały mi się tylko kilka razy.

Odżywkę otrzymałam do testów na spotkaniu z marką w grudniu, ale do tej pory wstrzymywałam się z wystawieniem ostatecznej opinii, bo chciałam się przekonać czy efekty jej stosowania są długotrwałe. W tym momencie jestem zupełnie pewna mojej opinii i szczerze mogę Wam polecić odżywkę Trind Nail Repair.

Produkty marki Trind dostępne są na stronie dystrybutora: www.mbgonline.pl.


Znacie markę Trind? Miałyście do czynienia z ich produktami? A może macie jakąś inną sprawdzoną odżywkę do paznokci? :) 

Charakteryzacje do spektaklu Lairmates na Pyrkonie

$
0
0

Witajcie! 


Na wstępie przepraszam, że znowu zamilkłam, ale chwilowo nie wyrabiam się z czasem. Mam trochę spraw na głowie i po prostu nie daję rady. Mam nadzieję, że poczekacie na mój powrót i mi wybaczycie tą chwilową nieobecność. 

Dziś chciałam Wam pokazać efekty mojej współpracy z grupą The Cheerful Hamlets. W kwietniu pojechałam z nimi na Pyrkon, gdzie pomogłam im stworzyć postacie do sztuki Lairmates autorstwa Samira Malki i Macieja Tomaszewicza, którzy należą do grupy. Moja praca trochę w innej formie niż zwykle, bo tym razem bardziej bawiłam się w charakteryzację. Wydaje mi się, że jak na początki i kompletnie samodzielną naukę, poszło mi nieźle. Cieszę się, że zespół był zadowolony. Przekonajcie się sami jak mi poszło! Zapraszam!




Moim głównym zadaniem była przemiana kilka kobiet w mężczyzn. Po części sprawę ułatwiły mi krasnoludzkie brody, które po prostu przykleiłam Mastixem - trzymały się idealnie. Trudniejszym zadaniem było stworzenie zarostu, ale tutaj też z pomocą przyszła mi porowata gąbeczka i dzięki niej poszło mi dość sprawnie. 


Zrobiłam też żulika z podbitym okiem. To był jeden z moich pierwszych siniaków w życiu, a wyglądał jak prawdziwy!


Księżniczki w towarzystwie smoka. Zgadnijcie, która z nich jest tą dobrą, a która złą. ;) 


Matka Smoków, którą musiałam jednocześnie wymalować i postarzyć. Nie ma to jak optycznie powiększone usta do granic możliwości.


Charakteryzacja na księdza. Bokobrody były dla mnie nie lada wyzwaniem. 


Trafił się i pryszczaty nastolatek. Te pryszcze wyszły mi prawie jak w 3D. Efekt na żywo był powalający. 


I na sam koniec Joker. Trochę lateksu, trochę farbek i jakoś nam wyszło.


I tu większa część Hamletów. Pozostała część w tym czasie sprzątała rekwizyty.
Na dole po lewej pan reżyser Samir, a po prawej pani prezes Asia. 

Za zdjęcia dziękuję Sasiek Wysocki, a Hamletom bardzo dziękuję za ten wyjazd. To była zdecydowanie fajna przygoda i będę miło wspominać tę wyprawę. Dziękuję też za zaufanie i poddanie się moim zabiegom. 


Ciekawi mnie jak ocenicie moje poczynania w roli charakteryzatorki. Podołałam? ;)

Recenzja: Podkład mineralny Amazon Gold od Pixie Cosmetics

$
0
0

Witajcie! 


Powoli będę wracać do blogowania. Chwilowo mnie tu nie było, bo zwyczajnie miałam sporo obowiązków i blog musiał zejść na dalszy plan. Mam nadzieję, że mi tę nieobecność wybaczycie.

Na dziś przygotowałam dla Was recenzję. Trochę ponad miesiąc temu otrzymałam do testów podkład mineralny Amazon Gold od Pixie Cosmetics. O marce i korektorze Pixie pisałam już jakiś czas temu i wyraziłam swój entuzjazm, bo korektor u mnie się świetnie sprawdza. Bohaterem tego posta będzie podkład. Jak się u mnie spisał? Przekonajcie się. Zapraszam do lektury. :)



Moja przygoda z podkładami mineralnymi jest długa i krótka zarazem. Zawsze chciałam dać mojej cerze zdrowsze produkty, ale jakoś mi to nie wychodziło. Wielokrotnie zamawiałam próbki podkładów mineralnych przeróżnych marek, bo i tych najnowszych na rynku polskim jak i tych już zakorzenionych i polecanych przez blogerki. Za każdym razem kończyło się to klęską, bo te podkłady nie sprawdzały się u mnie. Nie zadowalało mnie krycie, a do tego nie trzymały matu. Niektóre wręcz się ważyły na mojej buzi i wyglądały po prostu koszmarnie. 

Ucieszyłam się gdy dostałam możliwość przetestowania podkładu Pixie Cosmetics, bo moje marzenie znowu odżyło. Dzięki zestawowi próbek, który otrzymałam na targach Beauty Forum, udało mi się dobrać idealny odcień podkładu. Strzałem w dziesiątkę okazał się być kolor Light Sunset. Jest to jasny kolor z żółtymi tonami. Nie jest jednak całkiem blady, więc ładnie ożywia cerę jednocześnie wyglądając naturalnie.



Pudełeczko jest wypełnione produktem aż pod samo wieczko, które jest dobrze przemyślane. Miałam obawy, że podkład będzie mi się wszędzie rozsypywał, ale okazało się, że mechanizm jest całkiem sprytnie zrobiony i można puder szczelnie zamknąć, więc o wysypywaniu nie ma mowy. 

Pędzel do podkładu od Pixie świetnie współpracuje z podkładem Amazon Gold. Dzięki niemu można ładnie rozprowadzić podkład na skórze okrężnymi ruchami. Raczej nie robi smug i równomiernie rozprowadza produkt. Polecam nakładać podkład na dobrze nawilżoną cerę. Po nałożeniu kremu najlepiej odczekać kilka minut, żeby dobrze się wchłonął. Zanim przejdziemy do aplikacji podkładu polecam jeszcze delikatnie usunąć nadmiar kremu dłonią, bo wtedy łatwiej będzie równomiernie rozprowadzić podkład.

Ogólnie jestem przyzwyczajona do mocnego krycia, bo mam cerę ze skłonnościami do niedoskonałości, więc sięgam po mocniejsze podkłady. Wyobraźcie sobie moje pozytywne zaskoczenie kiedy okazało się, że Amazon Gold całkiem nieźle poradził sobie z moimi wymaganiami. Nie oczekiwałam idealnego matu i mocnego krycia - trzeba mierzyć oczekiwania do produktu, który testujemy. Podkład Amazon Gold daje efekt pięknie rozświetlonej, promiennej cery. Zapewnia średnie krycie, które możemy stopniować od lekkiego aż do zadowalającego nas momentu. Trzeba jednak uważać, żeby nie przesadzić, bo jeśli przesadzimy z ilością podkładu, to może znacznie podkreślić pory. Mam cerę mieszaną i po kilku godzinach świecę się jedynie w strefie T. Ogólnie trzyma się u mnie większą część dnia. Nie zauważyłam, żeby jakoś widocznie brudził ubrania. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że podkład się nie waży i wygląda ładnie przez większą część dnia, a właśnie z tym miałam największy problem jeśli chodzi o minerały.

*zdjęcie bez żadnej obróbki graficznej

Po podkład Amazon Gold od Pixie Cosmetics sięgam najczęściej do makijażu codziennego. Pod oczy również stosuję korektor mineralny od Pixie. Te dwa produkty razem stanowią taką moją bazę do makijażu dziennego. Reszta jest u mnie zmienna zależnie od humoru czy stroju. Jednak chyba najczęściej stawiam na szybki makijaż w 15 minut i taki też zdecydowałam się Wam pokazać.

Usta: NYX Soft Matte Lip Cream 08 Sao Paulo

Podsumowując, podkład Amazon Gold od Pixie świetnie się u mnie sprawdza. Stosuję go już od ponad miesiąca i jestem szczerze z niego zadowolona. Mogę powiedzieć, że dla mnie jest to najlepszy podkład mineralny z jakim miałam do czynienia. Ładnie wygląda i nie szkodzi mojej cerze. Co więcej, wydaje mi się, że odkąd zaczęłam częściej używać podkładu mineralnego moja cera się trochę poprawiła i jest trochę mniej kapryśna. Mój wniosek jest taki, że minerały sprawdzą się pewnie u każdego, tylko trzeba znaleźć ten swój ideał wśród wielu. Moim okazał się być podkład od Pixie. A czy Wy macie taki swój mineralny ideał? :)


Podkład Amazon Gold od Pixie Cosmetics możecie zamówić ze strony: http://pixiecosmetics.pl/.  Znajdziecie tam też świetny poradnik kolorystyczny. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 89 zł. 


Dziękuję marce Pixie Cosmetics za możliwość przetestowania podkładu Amazon Gold. Recenzja jest w 100% obiektywna i poparta moim doświadczeniem. Fakt, że otrzymałam produkt do testów nie miał wpływu na moją opinię.

Recenzja: Zoeva Luxe Cream Lipstick Faith&Love

$
0
0

Witajcie! 


O marce Zoeva jest głośno już od dawna i chyba większość z Was kojarzy tę niemiecką firmę słynącą ze świetnej jakości pędzli. Zakochana w pędzlach, od jakiegoś czasu miałam coraz większą ochotę spróbować kosmetyków oferowanych przez tę markę. Paleta Rose Golden, którą kupiłam jakiś czas temu, okazała się być również wysokiej jakości produktem, dlatego też postanowiłam w końcu spróbować pozostałych kosmetyków Zoeva. Niedawno pojawiły się w ofercie trzy nowe kolory szminek, ale ja zdecydowałam się na jeden z pierwszych dostępnych, klasycznych odcieni. Jak spisała się u mnie szminka od Zoevy i co o niej myślę przekonacie się w tym poście. Zapraszam.



Już na wstępie muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało zamknięcie na magnes, które daje pewność, że szminka się nie otworzy w kosmetyczce czy w torebce i nie wysmaruje nam jej zawartości. Kolor, który wybrałam to Faith&Love i jest to taki brzoskwiniowy odcień nude. Będzie pasował paniom o ciepłym typie urody czyli wiosna lub jesień. Jeśli chodzi o makijaż, to takie ciepłe neutralne kolory na ustach warto łączyć z mocniejszym makijażem oczu np. w odcieniach brązu dla uzyskania efektu harmonii i jednoczesnego podkreślenia typu urody. Dla kontrastowego efektu polecam makijaż z dodatkiem granatu. Taki efekt uzyskałam np. w metamorfozie Klaudii, u której mocniej zaakcentowane oczy przykuły całą uwagę.




Szminka w tym kolorze najbardziej podoba mi się subtelnie wklepana na usta palcem. Nadaje wtedy ustom takiego subtelnego cieplejszego tonu i taką opcję chyba wybieram dla siebie najczęściej. Nałożona grubszą warstwą również świetnie się prezentuje. Jednak wtedy trzeba chwilkę poświęcić na równomierne rozprowadzenie koloru, żeby uniknąć prześwitów. Dla ust o naturalnie różowym zabarwieniu nakładanie szminek w ciepłej tonacji zawsze wymaga odrobiny cierpliwości i praktyki.

 

Szminkę Zoeva Luxe Cream namiętnie testowałam przez ostatnie dwa tygodnie. Szczerze przyznam, że początkowo miałam z nią problem, bo po ok. 2 godzinach czasami mi się zbierała, rolowała i po prostu wymagała interwencji. Nie zawsze mam idealnie wypielęgnowane usta, ale jednak rzadko zdarzają mi się takie problemy. Sądzę, że głównym powodem był "bad lips day", bo udało mi się ostatecznie znaleźć na nią sposób. Nie wiem czy jest tak w przypadku wszystkich odcieni czy tylko tego, który posiadam, dlatego będę wdzięczna za Wasze opinie.

Odkryłam, że u mnie szminka lepiej się sprawuje, jeśli wcześniej zrobię peeling ust. Prawie idealnie się zachowuje, gdy tuż przed jej nałożeniem wytrę usta do sucha np. ręcznikiem. Po tych zabiegach Zoeva wygląda u mnie bardzo dobrze nawet do 6 godzin. Jest to dla mnie bardzo dobry wynik zważywszy na to, że szminka to produkt, który naturalnie znika przy jedzeniu czy oblizywaniu ust. 

Szminkę przyjemnie się nosi i daje ona efekt miękkich nawilżonych ust, a to za sprawą niesamowicie kremowej formuły typowej dla szminek Zoeva. Dość łatwo się ją nakłada, ale dla pełnego krycia potrzeba odrobiny uwagi. Wykończenie z połyskiem sprawia, że optycznie usta wydają się większe.

Podsumowując, Zoeva Luxe Cream Lipstick jest kosmetykiem wysokiej jakości tak jak pozostałe znane mi produkty tej marki. Nie wykluczam zakupu kolejnych kolorów - szczególnie kusi mnie One Wish. Odcień Faith&Love szczególnie polecam paniom o ciepłym typie urody, bo pięknie dopełni mocniejszy makijaż oczu. Jest to absolutny must have dla wielbicielek delikatniej podkreślonych ust.

Szminka Zoeva Luxe Cream kosztuje 34,90 zł i możecie ją kupić w sklepie internetowym Let's Beauty (link).

W następnym poście opiszę róż od Zoevy. Pozostałe kosmetyki marki Zoeva również są dostępne w Let's Beauty.


A Wy znacie kosmetyki marki Zoeva? Miałyście z nimi styczność? Jak się Wam sprawują? Czy też macie czasami problem ze szminkami Zoeva?


Recenzja jest w 100% obiektywna i poparta moim doświadczeniem. Fakt, że otrzymałam produkt do testów nie miał wpływu na moją opinię. 

Recenzja: Zoeva Luxe Color Blush Gentle Touch

$
0
0

Witajcie! 


Po kolejnym tygodniu testów mam dla Was obiecaną w poprzednim poście recenzję różu Zoeva. Chyba już nie muszę przypominać, że Zoeva stale zachwyca mnie jakością swoich produktów, dlatego postanowiłam w końcu sprawdzić też i róż. Czy jest to kosmetyk godny polecenia? Jeśli jesteście ciekawe jak się spisuje róż Luxe Color Blush, to koniecznie przeczytajcie ten post. Zapraszam! :) 



 



Zoeva wie jak dopieścić swoje klientki. Opakowanie wygląda bardzo elegancko i na toaletce będzie się pięknie prezentować. Do tego jest dość solidne, więc spokojnie można nosić ze sobą w kosmetyczce i przy okazji z przyjemnością chwalić się nim na mieście w biegu poprawiając makijaż. Trzeba tylko pamiętać, żeby zabrać ze sobą pędzelek, bo do różu nie ma dołączonego aplikatora, co może być małym minusem, ale z drugiej strony, to czy ktokolwiek kiedykolwiek z dołączonych mini pędzelków korzysta? 

Kolor, który wpadł do mojego kuferka to Gentle Touch. Jest to delikatny róż o satynowym wykończeniu. Zdecydowanie to mój ulubiony odcień wśród róży i dlatego musiał być pierwszy. Jest o tyle neutralny, że ładnie się komponuje zarówno ze szminkami w ciepłej jak i chłodnej tonacji. Powinien też pasować większości pań. Pigmentacja jest zachwycająca i już niewielką ilością na pędzlu można ładnie podkreślić policzki, więc jest to bardzo wydajny kosmetyk. 




Aplikacja tego różu to czysta przyjemność. Jest mięciutki i jakby kremowy, więc dzięki temu bardzo łatwo się rozciera. Do tego dobrze łączy się ze skórą, jest trwały i wytrzymuje nawet w trudnych warunkach aż do demakijażu. Formuła jest bezzapachowa i nie zawiera parabenów. 

Intensywność oczywiście można stopniować od subtelnego muśnięcia aż do nasyconego koloru. Ja przez ostatnie dwa tygodnie najczęściej wybierałam delikatniejszy efekt i łączyłam albo z mocniej podkreślonym okiem albo intensywnym kolorem na ustach. 

Róż Zoeva ślicznie wygląda solo, ale najpiękniej się prezentuje z bronzerem i rozświetlaczem. Bronzerem podkreślamy kość policzkową, czyli od ucha w kierunku kącika ust, następnie róż nakładamy na wypukłą część policzka na tzw. jabłuszko, a rozświetlacz na szczyt kości policzkowej. Na koniec warto całość ładnie połączyć ze sobą zacierając puchatym pędzelkiem, żeby rozmyć wszelkie granice. 

*Należy pamiętać, że róż służy do nadania twarzy koloru i świeżości i raczej nie jest polecany do typowego konturowania - do tego z reguły lepszy jest bronzer. 


Chyba całkiem przepadłam i nie odetchnę ze spokojem dopóki w moim kuferku nie znajdą się wszystkie odcienie róży Zoeva - to moje nowe kosmetyczne marzenie. Tak jak w przypadku szminki i palety, Luxe Color Blush jest produktem wysokiej jakości. Sądzę, że spełni oczekiwania nawet najbardziej wymagających kobiet. Polecam go zarówno wizażystom jak i na codzienny użytek mniej wprawionym w makijażu kobietom. Jest to świetny pomysł na prezent dla bliskiej kobiety i zdecydowany must have dla miłośniczek makijażu. 


Róż Zoeva Luxe Color Blush w cenie 31,90 zł jest dostępny w sklepie internetowym Let's Beauty.


Zachęcam też do zapoznania się z pełną ofertą marki. Wszystkie produkty Zoeva są dostępne w Let's Beauty


A Wy miałyście już styczność z produktami Zoeva? Czy dopiero planujecie jakieś zakupy? ;)



PS. Melduję, że sesja na studiach poszła już w niepamięć, więc niniejszym zapowiadam mój powrót do bardziej regularnego blogowania. W następnym poście będzie makijażowo. Stay tuned! ;)


Recenzja jest obiektywna i poparta doświadczeniem. Fakt, że otrzymałam produkt do testów nie miał wpływu na moją opinię. Dziękuję Let's Beauty za możliwość przetestowania kosmetyku. 


Recenzja: Paleta Makeup Revolution Iconic Pro 2

$
0
0

Witajcie! 


Ostatnio w moje łapki wpadła pierwsza paleta od Makeup Revolution. Jakoś główna makijażowa rewolucja mnie ominęła, ale co się odwlecze to nie uciecze i w końcu postanowiłam przekonać się na własnej skórze o co ten cały szum. Jako pierwszą wybrałam paletę Iconic Pro 2. Czy i mnie ogarnął zachwyt i czy dołączę do wielbicielek Makeup Revolution? Przekonajcie się. Zapraszam! :)






Opakowanie palety jest plastikowe. Jest lekkie, ale solidne i łatwo się czyści, co jest dość istotne dla wizażystów w rozjazdach. Do palety mamy załączony pędzelek z syntetycznego włosia, więc paletę spokojnie można zabierać ze sobą w podróż. Pędzelek jest chyba jedynym słabym punktem, bo jest średniej jakości, ale w podróży lepszy taki niż żaden. Do makijażu w domu polecam dokupić lepszy pędzelek do blendowania.

Ta paleta oraz Iconic Pro to zamienniki słynnych palet Lorac, więc cienie są dobrane właśnie na ich wzór. Z tych 16 kolorów można tworzyć niezliczone ilości kombinacji i chyba każda kobieta znajdzie tu coś dla siebie. Górna część palety to cienie matowe, a dolna to cienie z błyszczącym wykończeniem. Lewa połowa zawiera jaśniejsze cienie, a prawa połowa ciemniejsze, więc paleta nadaje się zarówno do lżejszego makijażu dziennego jak i do makijażu wieczorowego. Mamy tu zarówno cienie w ciepłej jak i chłodnej tonacji, więc jest to kosmetyk przeznaczony dla każdego typu urody. 



Cienie w ciepłej tonacji: Chase, New Tral, Awaken, New Day, Faith.
Cienie w chłodnej tonacji: Smooth, New Rules, Grey Day, Only, Silk, Stealer, Echo.

Moje ulubione cienie to Smooth, który jest chłodnym odcieniem kawy z mlekiem z domieszką fioletu oraz Faith, który jest błyszczącym brązem z bordową nutą. Często sięgam też po fiolet One Way oraz cienie Silk i Awaken. Silk jest cieniem beżowym ze chłodnym połyskiem, a Awaken to śliczny odcień złota. Czerń Sudden jest jedynym słabszym cieniem w tej palecie, bo według mnie powinna być bardziej intensywna.

Cienie w Iconic Pro 2 są bardzo dobrej jakości. Przyjemnie się nimi pracuje i ładnie się łączą ze sobą. Wszystkie cienie mają taką miękką formułę, a pigmentacja zarówno cieni perłowych jak i matowych jest naprawdę dobra, więc nie potrzeba wiele wysiłku, aby kolor był widoczny na powiece. Nie zauważyłam, żeby cienie się bardzo osypywały przy aplikacji, ale dla pewności zawsze polecam delikatnie strzepać nadmiar z pędzelka.

Trwałość testowałam w różnych warunkach. Oczywiście cienie najgorszej się spisały bez bazy na powiekach. Mam przetłuszczające się powieki i już po ok. 5 godzinach zauważyłam, że się zrolowały. Z bazą w postaci zastygającego korektora było już lepiej i dopiero po całym dniu przy demakijażu zauważyłam, że trochę się zebrały w załamaniach. Najlepszy wynik mają z typową bazą pod cienie. Ja zwykle używam bazy Urban Decay Eyeshadow Primer Potion w odcieniu Eden i aż do demakijażu makijaż zostaje nienaruszony w każdych warunkach.

Pokusiłam się też o test naprawdę ekstremalny. Makijaż na Orange Warsaw Festival zrobiłam właśnie paletą Iconic Pro 2. Standardowo dla mnie jako bazy użyłam Urban Decay Eyeshadow Primer Potion. Pomimo niesamowicie gorącej atmosfery w namiocie oraz później ulewnego deszczu makijaż w momencie demakijażu był nienaruszony. Świadczy to o tym, że makijaż wykonany tymi cieniami na dobrej bazie wytrzyma wszystko.


Ogólnie przyznam, że jestem dość wymagająca i z początku sceptycznie podchodziłam do Makeup Revolution. Iconic Pro 2 jednak przekonała mnie, że moje obawy były niesłuszne. Myślę, że skuszę się jeszcze na Iconic Pro i tymczasowo zgaszę moje pragnienie zakupu palet Lorac. Kuszą mnie też te słynne błyszczące cienie o metalicznym wykończeniu. Kocham błyskotki, więc chyba muszę je wypróbować.

Paletę Iconic Pro 2 jak najbardziej polecam zarówno do użytku domowego jak i dla wizażystów. Jest to kosmetyk świetnej jakości i w przystępnej cenie. Paletę polecam zarówno do makijażu dziennego jak i wieczorowego. Dobór 16 cieni w Iconic Pro 2 będzie pasował każdej kobiecie i każda miłośniczka makijażu znajdzie tu multum kombinacji.

Paleta Iconic Pro 2 w cenie 35 zł jest dostępna w sklepie internetowym Let's Beauty



A Wy dołączyłyście do makijażowej rewolucji? Miałyście już styczność z kosmetykami Makeup Revolution? Co o nich myślicie? Jak się Wam sprawują? Co możecie mi polecić? ;)


W następnym poście pokażę Wam makijaż krok po kroku z wykorzystaniem tylko palety Iconic Pro 2. Będzie to jedna z moich ulubionych kombinacji, więc mam nadzieję, że się Wam spodoba. Prawdopodobnie wyrobię się na poniedziałek, bo w weekend mam kolejny ślubny maraton. Do następnego! ;)

Recenzja jest obiektywna i poparta doświadczeniem. Fakt, że otrzymałam produkt do testów nie miał wpływu na moją opinię. Dziękuję Let's Beauty za możliwość przetestowania kosmetyku.

Tutorial: Bronzey czyli brązowe smokey eye na lato

$
0
0

Witajcie!


Dziś mam dla Was obiecany tutorial makijażu wykonanego tylko paletą Makeup Revolution Iconic Pro 2. Przygotowałam dla Was brązowe smokey eye z nutą fioletu, które pięknie podkreśli brązowe i zielone oczy. Zapraszam do malowania! ;)





Przygotowanie
Na powiekę wklepałam bazę pod cienie Urban Decay Eyeshadow Primer Potion Eden, która wyrównuje koloryt powieki i podbija kolory cieni. Podkreśliłam brwi farbką Make Up For Ever Aqua Brow nr 25. 

  1. Cień Paper roztarłam pod łukiem brwiowym pędzlem Zoeva 228.

2. Cieniem Smooth podkreśliłam dolną powiekę pędzlem Zoeva 226. Wyciągnęłam ten cień w kierunku końca brwi.

 3. Ten sam cień nałożyłam w załamaniu powieki i roztarłam do góry.

 4. Cień Faith wklepałam na całą powiekę ruchomą pędzlem Zoeva 234. Połączyłam go z cieniem w załamaniu tworząc płynne przejście kolorów.

 5. Cień Awaken wklepałam na górną powiekę tuż przy wewnętrznym kąciku pędzlem Zoeva 230.

6. Cieniem Silk rozświetliłam wewnętrzny kącik.

7. Niewielką ilością cienia One Way na pędzlu roztarłam górne granice cieni. Zależało mi jedynie na delikatnej mgiełce koloru.

8. Czarnym eyelinerem w żelu Maybelline Lasting Drama zagęściłam linię rzęs. Eyeliner dociskałam między rzęsy oraz pomalowałam nim górną linię wodną.

9. Narysowałam wyciągniętą kreskę pędzlem Zoeva 312. 

10. Wytuszowałam rzęsy maskarą Karaja Lash Master i pomalowałam dolną linię wodną fioletową kredką Zoeva Regency. Dokleiłam rzęsy Neicha 513.

Wykończenie
Po skończonym makijażu oka przeszłam do makijażu twarzy. Użyłam podkładu L'Oreal Infallible 125 i pudru BenNye Translucent Face Powder Fair. Wykonturowałam twarz bronzerem TheBalm Bahama Mama. Następnie nałożyłam róż Zoeva Luxe Color Blush Gentle Touch i na szczyty kości policzkowych rozświetlacz Melkior Professional Winter Glow. Usta pomalowałam szminką Zoeva Luxe Cream Lipstick Faith&Love.





Ten makijaż przygotowałam myśląc już o sezonie letnim, bo takie połyskujące brązowe cienie pięknie podkreślają opaleniznę. Odcienie fioletu pięknie zaakcentują brązowe i zielone oczy. Dla niebieskich oczu zamieńcie fioletowy cień i fioletową kredkę na odcienie brzoskwini lub miedzi - np. cień New-Tral i brązową kredkę.

Mam nadzieję, że skorzystacie z mojej propozycji. Jeśli macie tę paletę i pokusicie się o odtworzenie tego makijażu, to będzie mi miło jeśli otagujecie mnie np. na Instagramie #domimakeupartist, a wtedy na pewno zobaczę Wasz makijaż. 


Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii nt. palety Iconic Pro 2, to odsyłam Was do mojej recenzji. A Wy, co o niej sądzicie? ;)


I na koniec mały bonus. Na tym zdjęciu już bez sztucznych rzęs, bo zrobione na szybko przez Karolinę Szyderską przy okazji sesji w studiu. Natomiast retusz to moja robota.


PS. Będę próbowała wrócić do nagrywania jeśli mój laptop na to pozwoli. Biedaczek się mocno przegrzewa w lato, więc zobaczymy czy to się uda. Trzymajcie kciuki! xoxo,

Letnia sesja z Małgorzatą

$
0
0

Witajcie!


Dawno nie było u mnie zdjęć z sesji, ale w końcu mam coś nowego dla Was. Niedawno malowałam Małgorzatę do sesji z Karoliną Szyderską, z którą już nie raz miałam okazję współpracować. Zdjęcia w klimacie wakacyjnym zrobiłyśmy na plaży nad Wisłą. Zdjęcia w sam raz na panujące upały, więc szczególnie zapraszam do oglądania! :)






Pozowała Małgorzata Kozłowska. Zdjęcia zrobiła Karolina Szyderska
Tatuaże do sesji są ze sklepu Statement, a pasujący do stylizacji manicure zrobiła Charlotte. Natomiast te cudownie kolczyki są z H&M. 



Makijaż Małgorzaty wykonałam paletą NYX Butt Naked Eyes. Zdecydowałyśmy się na przydymione oko w odcieniach brązu. Złoty akcent w kąciku to cień w kremie Maybelline Color Tattoo 75-24K Gold, który po prostu uwielbiam za intensywność i piękny odcień. Na ustach szminka Rimmel Lasting Finish w odcieniu 240, która idealnie podkreśliła urodę Małgorzaty. 


Jak Wam się podoba panująca moda na metaliczne tatuaże? Ja uważam, że świetnie wyglądają i chyba sama się skuszę na takie. Idealnie zastępują biżuterię, ładnie połyskują w słońcu i pięknie podkreślają opaleniznę. Zostaje tylko trochę rozświetlającego balsamu do ciała i możemy ruszać na podbój wakacji. ;)






Recenzja: paleta 15 cieni z Born Pretty Store

$
0
0

Witajcie!




Jakiś czas temu otrzymałam od Born Pretty Store paletkę cieni. Ostatnio naprawdę często sięgam po ciepłe odcienie, więc chyba właśnie dlatego wybrałam tę paletę. Mamy tu 15 perłowych cieni w odcieniach brzoskwiniowo-pomarańczowych i różowych. Czy paleta przypadła mi do gustu? Jak się sprawuje? Przekonajcie się. :)






Zaczęło się dla mnie dość tajemniczo. Paleta przyszła do mnie w czarnym kartoniku jedynie ze składem z tyłu. Opakowanie jest czarne i również bez żadnych nadruków. Jest plastikowe i dość solidne. Nie ma lusterka w środku, więc bez obaw można paletę wozić ze sobą.

Przyznam się, że pozytywnie zaskoczyłam się zawartością tej palety. Nie spodziewałam się szału, ale mimo wszystko pigmentacja cieni jest przyzwoita. Wszystkie kolory mi się bardzo podobają i ciężko mi wybrać ulubione, ale chyba najbardziej do gustu przypadły mi cienie w 4 rogach. Pracując z tymi cieniami zauważyłam, że przepięknie się razem ze sobą łączą tworząc idealne przejścia kolorów i nie trzeba naprawdę dużych umiejętności, żeby zrobić ładny makijaż. 

Trwałość cieni na bazie jest całkiem dobra. Cienie ładnie się trzymają i nie rolują się. Jednak raczej nie polecam stosować ich bez żadnej bazy, bo wtedy bledną po kilku godzinach. Baza wzmaga ich przyczepność i podbija kolory. Dla uzyskania naprawdę intensywnego koloru konieczna jest baza w postaci np. ciemnego cienia w kremie lub nakładanie cieni na mokro.


Przyznam szczerze, że nie za bardzo się znam na składach, ale widzę tu olej mineralny i wosk pszczeli, więc z tego co mi się wydaje, to chyba jest w porządku. Będę wdzięczna za komentarze, jeśli macie jakieś pojęcie na temat składów kosmetyków. :)
 

Paletę mogłabym polecić do lekkich makijaży dziennych i makijaży wieczorowych z zastosowaniem ciemnej kolorowej bazy. Szczególnie sprawdzi się u pań z niebieskimi oczami, bo takie ciepłe kolory przepięknie kontrastują z odcieniami niebieskiego.


W następnym poście pokażę Wam przykładowe makijaże z użyciem tej palety. 

Lubicie takie ciepłe kolory w makijażu? :) 

Paletka 15 cieni z Born Pretty Store w akcji

$
0
0

Witajcie! 




W dzisiejszym poście mam dla Was propozycje dwóch makijaży wykonanych paletką, o której pisałam w poprzednim poście. Przygotowałam delikatną wersję oraz bardziej intensywną. Mam nadzieję, że obydwa makijaże się Wam spodobają. Zapraszam!






Pierwszy makijaż wykonałam nakładając cienie na bazę pod cienie. Zaczęłam od brzoskwini w prawym dolnym rogu paletki i wklepałam ją na większą część powieki. Zewnętrzny kącik delikatnie przyciemniłam burgundem i wszystko razem roztarłam pędzlem zacierając granice. Jest to dość łatwy makijaż, który świetnie się sprawdzi jako makijaż dzienny.



Drugi makijaż wykonałam na bazie w postaci cienia w kremie Maybelline Color Tattoo w odcieniu Pomegranate, który pięknie podbił bordowy cień. Na środek powieki wklepałam trochę różowego cienia, żeby dodać trochę rozświetlenia. Dolną powiekę pomalowałam brązem i pomarańczem tworząc płynne przejście kolorów. Oba cienie nakładałam na mokro czyli wilgotnym pędzelkiem i w ten sposób wzmocniłam intensywność obydwu cieni. 


Mam nadzieję, że się Wam moje propozycje podobają. Wolicie ten delikatny makijaż czy zadziorne kocie oko? ;) 

Metamorfoza Oli

$
0
0

Witajcie! 


Dawno mnie tu nie było, ale naprawdę chwilowo brakuje mi dodatkowej doby w tygodniu. Mam pełne ręce roboty, więc blog musiał zejść na dalszy plan. Jednak postanowiłam w końcu chociaż trochę podzielić się z Wami efektami mojej pracy. W dzisiejszym poście pokażę Wam metamorfozę pięknej Oli. Sesję zrobiłyśmy jeszcze jak jeszcze były tropikalne upały, więc i makijaż powstał w tropikalnym klimacie. Zapraszam do oglądania!









Przyznam szczerze, że do tej pory naprawdę rzadko zdarzało mi się robić takie kolorowe makijaże. Jednak chyba dzięki pięknej i upalnej pogodzie zaczęłam coraz częściej sięgać po odważniejsze kolory. Możliwe, że dopadła mnie dodatkowa inspiracja lub jakoś dojrzałam artystycznie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam moja ewolucja stylu, bo spodobała mi się zabawa kolorem i na pewno będę ją kontynuować. 

Dziękuję Oli i Karolinie za piękne zdjęcia. Mam nadzieję, że Wam też się podobają. ;)

Do następnego!

Wszystko o przedłużaniu rzęs część 1 - porady stylistki

$
0
0

Witajcie! 


Dzisiejszy post zawdzięczamy Karinie Kłosińskiej. Przez wakacje przedłużałam u niej rzęsy metodą 1:1, bo chciałam na własnej skórze przetestować jak się to sprawdza i jak się z tym żyje. W tym poście mam dla Was trochę porad od Kariny, a w drugiej części podzielę się moimi spostrzeżeniami i doświadczeniem z przedłużanymi rzęsami. Mam nadzieję, że uda nam się obalić pewne mity i że uda nam się Was przekonać do przedłużania rzęs, jeśli się nadal zastanawiacie. Zapraszam do lektury. 





Zalecenia PRZED:

  • Nie można mieć zrobionej trwałej na rzęsy oraz nie wolno jej robić mając już założone rzęsy,
  • Hennę można zrobić przynajmniej 2-3 dni przed aplikacją (przy bardzo jasnych rzęsach jest nawet wskazana, bo ułatwia to pracę stylistki),
  • Przed aplikacją oczywiście należy zdjąć soczewki,
  • W dniu aplikacji najlepiej nie robić makijażu oka i na pewno nie malować rzęs, bo mogą na nich zostać drobinki tuszu lub płynu do demakijażu co może wpłynąć negatywnie na trwałość aplikacji,
  • Przed zabiegiem stylistka powinna uprzedzić o wszelkich przeciwwskazaniach zdrowotnych do aplikacji rzęs, a jeśli w ogóle o tym nie mówi, o nic nie pyta tylko do razu bierze się do roboty - uciekaj!
  • Stylistka powinna również omówić jakiego efektu oczekujesz, na jakim ci zależy, czy mocniej podkręcone rzęsy, wymodelowanie kształtu oka, bardzo naturalny efekt itd.
  • Odradza się wykonywanie aplikacji u osób z trichotilomanią czy silnymi zaburzeniami nerwicowymi objawiającymi się też skubaniem włosów/rzęs, ponieważ może to skutkować utratą rzęs naturalnych. 



 Zalecenia PO aplikacji:

  • Tuż po zabiegu koniecznie przyjrzyj się, czy nie widać nigdzie posklejanych po kilka rzęs końcami czy na całej długości. Jeśli tak jest, to koniecznie poproś o poprawkę, bo może to faktycznie wpłynąć bardzo negatywnie na kondycję rzęs. Jeśli są posklejane, to jedna będzie ciągnąc drugą w trakcie rośnięcia, co może prowadzić do zniekształcenia tej "młodszej" i krótszej lub ta rosnąca szybciej po prostu wyrwie tę mniejszą. W ostateczności może to doprowadzić do tego, że kolejne rzęsy rosnące z tego mieszka włosowego będą łatwiej wypadać, bo zrobi się luźniejszy i cebulka się osłabi.
  • Przez pierwsze 24h (a nie zaszkodzi i 48) nie można moczyć rzęs i najlepiej nie narażać ich na działanie pary wodnej - znacząco wpłynie to na spadek trwałości aplikacji i niektóre rzęsy mogą od razu odpaść. Klej musi dobrze związać i dopiero wtedy można bez obaw pływać, wchodzić do sauny, myć twarz bieżącą wodą itp.
  • W rzęsach nie należy wchodzić do kriokomory, bo klej zacznie się kruszyć,
  • Jeśli masz wrażliwe oczy, przez kilka godzin po aplikacji rzęs możesz mieć uczucie lekkiego podrażnienia czy tzw. piasku pod powiekami. Kleje stosowane do przedłużania rzęs zastygają wyciągając wilgoć z otoczenia - w tym niestety również troszkę z gałki ocznej i stąd możliwe uczucie suchego oka, z którym powinny sobie poradzić ostrożnie zaaplikowane krople do oczu. Niektóre stylistki stosują nano-mgiełkę, czyli urządzenie, które emituje delikatną, chłodną parę wodną, dzięki czemu klej utrwala się natychmiast, więc dyskomfort jest znikomy i praktycznie od razu można moczyć rzęsy, bo klej już związał.
  • Do demakijażu należy używać wyłącznie produktów beztłuszczowych. To samo tyczy się produktów do makijażu - jeśli ew. tusz, to tylko specjalny do rzęs przedłużanych. 
  • ABSOLUTNIE NIE SKUBIEMY RZĘS!!! Jeśli zaczniemy wyrywać rzęsy przedłużone razem z naturalnymi, wpłynie to tragicznie na ilość nowych rzęs. Przy powtarzającym się skubaniu mieszki włosowe będą się robić luźniejsze, kolejne rzęsy będą łatwiej i szybciej wypadać, będą słabsze i w końcu mogą w ogóle przestać wyrastać z uszkodzonych mieszków. 







Prawda czy mit? 
Przedłużanie rzęs bardzo osłabia naturalne rzęsy.

MIT/PRAWDA

Wszystko zależy od stylistki i tego jak bardzo zna się na tym co robi. Jeżeli rzęsy są bardzo cieniutkie i delikatne, trzeba liczyć się z tym, że ciężko będzie uzyskać spektakularny efekt bez narażania ich na uszkodzenia. Obecnie na rynku dostępne są różne długości i grubości rzęs, jednak zawsze trzeba pamiętać o tym, że rzęsa doczepiana nie powinna być dłuższa niż ok. 3mm od rzęs naturalnych. Do przedłużenia rzęs naturalnie mocnych i grubych, możemy użyć rzęs grubszych, dających mocniejszy efekt. Jeśli rzęsy są raczej cienkie i delikatne, to dla własnego dobra lepiej pozostać przy delikatniejszych, dających naturalniejszy efekt. Alternatywę stanowi modne ostatnio zagęszczanie rzęs metodami objętościowymi 2-9D. Przy nich używa się rzęs o grubości nawet 0,04mm które są znacznie lżejsze niż typowa rzęsa do przedłużania 1:1, więc można uzyskać efekt mocniejszego zagęszczenia bez obciążania rzęs naturalnych. 

Jeśli zależy Ci na spektakularnym efekcie na jakieś większe wyjście, czyli jednorazowo lub na krótko, to wtedy lepiej skorzystać z metody quick lub blink&go, przy której nie ogranicza nas ilość i grubość rzęs naturalnych, aplikacja trwa do godziny. Należy tylko pamiętać, że trzeba je zdjąć maksymalnie po 2 tygodniach u stylistki. 

Po zdjęciu rzęs nasze naturalne są dużo słabsze i jest ich mniej.
MIT
Jeśli aplikacja była przeprowadzona prawidłowo i rzęsy aplikowane są dostosowane długością i grubością do stanu naturalnych rzęs, nie ma mowy o tym, aby wzmogło się ich wypadanie czy żeby odrastały słabsze lub rosło ich mniej. Rzęsa zaaplikowana wypada wraz z rzęsą naturalną, ale nie ma wpływu na tempo wypadania. Rzęs nie dokleja się do wszystkich naturalnych - omijane są te w fazie wzrostu (anagenu). Klejone są wyłącznie do tych w fazie katagenu i telogenu, czyli do całkowicie wykształconych włosków oraz tych, które niedługo wypadną.
Natomiast po zdjęciu rzęs przedłużanych można doświadczyć lekkiego "szoku", zwłaszcza po długim ich noszeniu. Wtedy zwyczajnie już możesz nie pamiętać jak wyglądało Twoje oko i rzęsy. Stąd możesz mieć wrażenie, że rzęs jest strasznie mało i są cieniutkie. Zawsze możesz poprosić stylistkę, żeby zrobiła zdjęcie rzęs tuż przed aplikacją i po niej, jak również po zdjęciu rzęs - wtedy możesz porównać stan rzęs przed i po.


Jeśli chciałybyście przedłużyć rzęsy u Kariny, to zawitajcie do Otwocka. Można tam szybko dojechać pociągiem z Warszawy. Karina jest moim aktualnym mistrzem metody 1:1 i szczerze polecam jej usługi. Przy rezerwacji terminu do 6 września dostaniecie u niej rabat 30% na aplikację i pierwsze uzupełnienie rzęs. Polecam!

Mam nadzieję, że rozwiałyśmy Wasze wątpliwości. Jeśli jeszcze macie jakieś pytania, to oczywiście piszcie, a postaramy się odpowiedzieć. W następnym poście będzie trochę wskazówek z mojej strony. 

A Wy przedłużałyście kiedyś rzęsy czy jeszcze się zastanawiacie? ;) 

Do następnego! 





Metamorfoza Marty

$
0
0

Witajcie!

Dziś mam dla Was metamorfozę ze współpracy z Jackiem. Zaprosiliśmy do studia piękną Martę. Zdecydowałam się na podkreślenie urody modelki delikatnym, naturalnym makijażem i to był strzał w dziesiątkę. Make-up pięknie wpasował się do klimatu całej sesji. Pokażę Wam mój ulubiony kadr i makijaż z bliska. Zapraszam do oglądania.





modelka Marta 

Makijaż oka wykonałam głównie paletką Zoeva Rose Golden. Wspomagałam się paletą Smashbox Full Exposure. Na usta nałożyłam mieszankę pomadek NYX Soft Matte Lip Cream w odcieniach Cairo i Istanbul. Twarz wykonturowałam bronzerem TheBalm Bahama Mama i rozświetlaczem Melkior Professional Winter Glow. Róż na policzkach to Zoeva Gentle Touch. 

Pierwsze zdjęcie spodobało się społeczności MaxModels i trafiło na stronę główną. Bardzo mnie cieszy, że przyłożyłam do tego sukcesu swoje pędzelki. Największe gratulacje oczywiście dla Marty i Jacka za uzyskanie tak pięknego efektu. :)


A Wam jak się podoba makijaż i metamorfoza Marty?

Wszystko o przedłużaniu rzęs część 2 - moje rady i refleksje

$
0
0

Witajcie!


W dzisiejszym poście mam dla Was obiecaną instrukcję obsługi rzęs przedłużanych metodą 1:1 od strony już samego użytkownika. Zdecydowałam się na przedłużanie rzęs na lato, bo chciałam na własnej skórze się przekonać jak się z czymś takim żyje. Dodatkowo mogłam podczas upałów niemalże zrezygnować z makijażu i cieszyć się zalotnie podkreślonym okiem nawet na basenie. W tym poście zebrałam kilka wskazówek jak się obchodzić z przedłużanymi rzęsami i czego należy unikać. Jeśli zastanawiasz się nad przedłużeniem rzęs, to ten post jest specjalnie dla Ciebie.Zapraszam do lektury.




Już na wstępie muszę zaznaczyć, że przedłużanie rzęs metodą 1:1 lub objętościową szczerze odradzam osobom z wrażliwymi oczami. Rzadko, ale jednak zdarzają się reakcje uczuleniowe. Nie jest to też dobry pomysł dla osób, które często dotykają się do oczu lub często je pocierają. Polecam oczywiście możliwie jak najbardziej zminimalizować dotykanie przedłużanych rzęs. Zauważyłam też, że takie rzęsy lubią zbierać kurz i mikro włoski, które często wpadają potem do oczu. Doprowadzało mnie to do szaleństwa, bo zawsze czuję każdy taki najmniejszy pyłek w oku i z przedłużanymi rzęsami znacznie częściej mi się to zdarzało.

Jeśli chodzi o podstawową pielęgnację, to w zasadzie zbyt wiele nie potrzeba, aby oczy wyglądały dobrze. Wystarczy jedynie szczoteczką lub grzebykiem do rzęs delikatnie je ułożyć. Często stylistki po zakończonym zabiegu dają taką szczoteczkę w prezencie. Z mojego doświadczenia jeszcze mogę polecić metalowy grzebyk (dostępny np. w Inglocie), który moim zdaniem pozwala na większą precyzję przy czesaniu rzęs. Kluczowe jest tutaj aby podczas przeczesywania rzęs być bardzo delikatnym. Należy też uważać, żeby za rzęsy nie ciągnąć i nie szarpać ich u nasady, co jest nie tylko bolesne, ale też może znacząco wpłynąć nie tylko na trwałość rzęs przedłużanych, ale również na osłabienie naturalnych rzęs.

Może wydaje się to oczywiste, ale myślę, że też warto coś takiego napisać wprost – nie należy malować przedłużanych rzęs zwykłą maskarą jeśli zależy nam na jak najlepszej trwałości. Są dostępne na rynku specjalne maskary do przedłużanych rzęs. Tylko takie specjalnie maskary są zalecane przez stylistów rzęs. Można się też ewentualnie pokusić o preparaty pielęgnujące przedłużane rzęsy, czyli o utrwalacze lub specjalne płyny do ich demakijażu.

Raczej nie ma przeciwwskazań jeśli chodzi o makijaż oczu, ale raczej odradzam produkty tłuste czyli kredki, cienie w kredce, eyelinery. Należy unikać stosowania ich tuż przy linii rzęs, bo w ciągu dnia mogą spłynąć między rzęsy i osłabić wiązanie kleju przy nasadzie rzęs, co może prowadzić do wywijania rzęs i drażnienia oka. Odradza się też stosowanie produktów wodoodpornych, które trudniej domyć nietłustymi płynami do demakijażu. Przyznam, że raczej ciężko mi było rysować jakąkolwiek kreskę nosząc przedłużane rzęsy, więc praktycznie jej nie wykonywałam. Natomiast makijaż cieniami wymagał ode mnie trochę gimnastyki, bo mając tak długie i gęste rzęsy musiałam wypracować inną technikę ich nakładania. Malowałam powiekę albo przymykając oko albo wprowadzałam pędzelek od góry za firanę rzęs. Początkowo było mi trudno, ale ostatecznie udało mi się przyzwyczaić i cieszyć pięknymi rzęsami i makijażem.

Przy demakijażu nie wolno używać produktów tłustych, czyli odstawiamy wszelkie płyny dwufazowe i olejki, bo inaczej szybko osłabią wiązanie kleju. Przemywamy oczy delikatnie zwykłą wodą micelarną. Ze swojego doświadczenia polecam też zainwestować w waciki bezpyłowe, bo zwykłe waciki często zaczepiały mi o rzęsy u nasady lub zostawiały na rzęsach pyłki i włoski. Do demakijażu tuż przy linii rzęs polecam zwykłe patyczki kosmetyczne, które pozwalają na większą precyzję. Makijaż zawsze należy zmywać dokładnie i nie ma od tego odstępstw również w przypadku jak mamy przedłużane rzęsy.

Komu polecam przedłużanie rzęs? Zdecydowanie każdej z Was. Myślę, że warto spróbować tego na własnej skórze. Jest to świetne rozwiązanie na lato, bo wtedy możemy się cieszyć zalotnie podkreślonymi oczami nawet na plaży czy basenie, ale też sprawdzi się to w okresie jesienno-zimowym, bo mamy wtedy gwarancję, że podczas deszczu nie spłynie nam maskara. Szczególnie polecam to tym z Was, które nie czują się mocne w makijażu, a lubią pięknie podkreślone rzęsy oraz tym z Was, którym po prostu szkoda czasu na codzienny makijaż, bo takie rzęsy w zupełności wystarczą.

Ja się chyba nieprędko zdecyduję na ponowne przedłużanie rzęs. Faktycznie, efekt mnie zachwycił i było to niesamowicie wygodne budzić się już ze zrobionymi oczami, ale jednak ze względu na moją pracę jako wizażystka i ogólną miłość do makijażu ciężko mi było i będzie zrezygnować z dopracowanego makijażu oka. Dla mnie jednak zdecydowanie lepiej sprawdzają się kępki, połówki i rzęsy na pasku, bo dają mi na większe pole do popisu jeśli chodzi o makijaż.

Poprzedni wpis z poradami mojej stylistki Kariny Kłosińskiej znajdziecie tu: http://blog.domimakeupartist.pl/2015/08/wszystko-o-przedluzaniu-rzes-czesc-1.html.

A czy Wy przedłużałyście już rzęsy metodą 1:1? A może próbowałyście metod objętościowych? Piszcie! Jestem bardzo ciekawa Waszych odczuć.
 
Do następnego!

 

Makijaż: Sensual czyli zmysłowe smokey eye

$
0
0

Witajcie! 

 

Dziś chciałam pokazać Wam makijaż, który wykonałam całkiem niedawno. Przygotowałam go z myślą o konkursie Sephory na zmysłowy makijaż smokey. Postawiłam w tym przypadku na przydymione i mocno roztarte kocie oko. Co prawda nie udało mi się nic wygrać, ale postanowiłam i tak Wam go pokazać. Zapraszam!








Kosmetyki użyte do makijażu: 
Twarz: podkład Karaja Photo Finish Pore Minimizing Foundation 10, puder Karaja Plaisir 1, korektor pod oczy MAC Pro Longwear NC15, bronzer TheBalm Bahama Mama, róż Zoeva Luxe Color Blush Gentle Touch, rozświetlacz Melkior Illuminating Powder Spring Shine
Oczy: farbka do brwi Make Up For Ever Aqua Brow 25, baza pod cienie Urban Decay Eyeshadow Primer Potion Eden, cienie z palety Urban Decay Naked3, żelowy eyeliner Bobbi Brown Long-Wear Gel Eyeliner Black Ink, maskara L'Oreal Volume Million Lashes So Couture, rzęsy z Born Pretty Story HS-43
Usta: błyszczyk Karaja Crystal Gloss 13

Moim ostatnim wielkim odkryciem jest podkład Karaji Photo Finish Pore Minimizing Foundation. Jest to podkład matujący i zarazem rozświetlający na zasadzie odbicia światła. Pięknie zmniejsza widoczność porów. Ten podkład działa cuda i nazywam go "płynnym fotoszopem", ale więcej o nim postaram się napisać jakoś niedługo.

Do idealnego makijażu smokey eye szczerze polecam palety Naked od Urban Decay. Te cienie są tak skomponowane, aby się razem łatwo i pięknie łączyć. W tym makijażu głównie postawiłam na rozświetlenie środka powieki i kocie cieniowanie z kreską przy zewnętrznym kąciku. Sztuczne rzęsy dopełniły całości. W takim makijażu większość kobiet powinna się czuć naprawdę wyjątkowo, a ja wręcz kocham taki zmysłowy efekt.

A czy Wy kochacie zmysłowy makijaż smokey tak jak ja? :)



Relacja: Strzyżenie nożyczkami Ventaglio w Corte Del Sole

$
0
0

Witajcie!


Dziś zapraszam Was na małą relację. Jest to pierwszy post takiego typu na moim blogu, więc mam trochę tremę. Liczę, że spodoba się Wam ten typ postów i będę częściej takie zamieszczać. 

W tym premierowym poście odejdę trochę od tematyki makijażowej. Zostanę jednak w tematyce powiązanej z wizerunkiem, czyli będzie to wpis o włosach. Na wstępie już zadam Wam kilka pytań. Czy zdarzyło Wam się wyjść od fryzjera ze łzami w oczach? Czy po strzyżeniu zdarzało Wam się nie ogarniać swoich włosów? Albo czy potraficie sobie wyobrazić prawdziwego mistrza fryzjerstwa, który wyśnił sobie idealne nożyczki? Zaciekawione? Zapraszam do lektury.




Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na strzyżenie nożyczkami Ventaglio w salonie Corte Del Sole w centrum Ursynowa. Z racji, że włosy są nieodłączną częścią mojej pracy dla Was, postanowiłam poruszyć temat włosów na moim blogu kolejny raz. Przyznam, że zaintrygowały mnie wspomniane nożyczki i zapragnęłam sprawdzić ich możliwości na własnych włosach. 


Salon Corte Del Sole znajdziecie na al. Komisji Edukacji Narodowej 21. Jest to miejsce urządzone we włoskim stylu. Wnętrze jest eleganckie i naprawdę przyjemnie spędziłam czas w fotelu. Salon prowadzi pani Beata Potoczna, która jest prawdziwą pasjonatką fryzjerstwa. 



W salonie usłyszałam historię nożyczek Ventaglio. Ich twórcą jest Alex de Stefano, włoski fryzjer, prawdziwy mistrz w swoim fachu. Dowiedziałam się od pani Beaty, że pewnej nocy te nożyczki po prostu przyśniły się Alexowi. Uważam, że to na swój sposób magiczne. Podobno Alex wyśnił już kolejne rewolucyjne nożyczki i muszę przyznać, że z niecierpliwością będę czekać na możliwość ich przetestowania.  

Ventaglio to unikatowe nożyczki. Mają innowacyjny kształt, dzięki któremu fryzjer zyskuje możliwość wykonania cięć niemalże całkowicie pionowych. Jest to świetna metoda dla tych z Was, które zmagają się z rozdwajającymi się końcówkami. Dzięki Ventaglio możecie poprawić wygląd swoich włosów nie skracając ich za wiele z długości. Nożyczki Ventaglio polecane są zarówno dla mocnych jak i delikatnych włosów. Pozwalają na cieniowanie nawet bez skracania włosów. Z tego co udało mi się ustalić, to wymagają od fryzjera jedynie ich opanowania, bo zupełnie inaczej układa się je w dłoni. 



Po strzyżeniu nożyczkami Ventaglio moje włosy zyskały na lekkości. Poprosiłam o nieznaczne skrócenie z długości i delikatne wycieniowanie, czyli taka moja typowa fryzura. Generalnie byłam strzyżona w podobnym stylu już na wiele sposobów, ale tym razem muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, bo moje włosy praktycznie układają się same. Nie wiem na ile to magia tych nożyczek, a na ile wprawne ręce fryzjerki Andżeliki, ale jestem po prostu zachwycona.


Strzyżenie nożyczkami Ventaglio to było dla mnie coś nowego i cieszę się, że miałam możliwość zapoznać się z tą metodą cięcia. Prawdopodobnie jeszcze nie raz z niej skorzystam. Natomiast Wam szczerze polecam spróbować możliwości Ventaglio na własnych włosach, bo a nuż ta metoda również okaże się zbawienna dla Waszych włosów.

Do następnego!

Miss Earth Poland 2015

$
0
0

Witajcie! 


W dzisiejszym poście mam dla Was kogoś specjalnego. Tak się złożyło, że jakiś czas temu miałam przyjemność malować reprezentantkę Polski w konkursie Miss Earth, piękną Magdalenę Ho. Konkurs odbywa się dzisiaj tj. 5 grudnia i mam nadzieję, że razem ze mną będziecie trzymać za Magdę kciuki! ;)










Fotografowała niezastąpiona Karolina Szyderska Photography. Czesała Ania z kanału Czeszemy
Pozowała Magdalena Ho.

Malując Magdę zdecydowałam się na uniwersalne podkreślenie urody. Tak pięknej kobiecie naprawdę nie trzeba zbyt wiele. Delikatne smokey eyes, lekko zaróżowione usta i promienna cera. Wyszło elegancko, prosto i po prostu pięknie.

Magda jest naszą tegoroczną Miss Egzotica. Jest z pochodzenia Azjatką, ale mieszka u nas od urodzenia i czuje się Polką. Studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Praca z nią przy sesji to była naprawdę czysta przyjemność. Jestem dumna, że reprezentuje nas tak mądra, miła i piękna kobieta. Cały zespół pracujący przy sesji życzy Magdzie powodzenia. Mam nadzieję, że Wy też. ;)


Magda, powodzenia!

Viewing all 167 articles
Browse latest View live